Muzyka :)

Spis treści

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 10

-No drużyna długo nie mieliśmy treningów. Pora to nadrobić! -Krzyknął uśmiechnięty Konohamaru.
-Tajeee... -Odkrzyknęła uradowana Neomi. 
Była dziewiąta rano, niektórzy dopiero co powracali z misji w tym i Sarutobi. Inni wracali z treningów. Zaś Toshiro wracał od Hokage gdy dowiedział się o drużynowym treningu. No... Nie bardzo chciał w tym uczestniczyć, ale został do tego zmuszony. Jego sensei związał go i odstawił na pole. Tak więc na szczęśliwych Konohamaru i Neomi przypadali: wycieńczony wieczornymi ćwiczeniami Hiroto, nie mający najmniejszej ochoty na tak wczesny trening i naburmuszony Misumi, który dopiero co dostał opieprz od Piątej za opuszczanie wioski bez zgody.
-No to na początek może zrobimy.... 1000 okrążeń wokół pola. Zaproponował z naciskiem Wnuk Trzeciego. A uczniowie nie mający innych propozycji, wzięli się do roboty. Zadanie to ukończyła tylko Uchiha, którą rozpierała energia. Podczas gdy Namikaze odpadł po pięćsetnym okrążeniu. Co się tyczy Brązowookiego, to on raczył tylko spojrzeć pogardliwie na towarzyszy i usiąść pod drzewem.
-Nie zamierzasz trenować? -Zapytał Sensei.
-Nie nazwałbym tego treningiem. -Prychnął Chłopiec.
-A czym? Czyżbyś wyrósł już z tak bzdurnych zadań? -Sarknął Mężczyzna.
-Dokładnie. Konohamaru-sensei Hiroto chyba zdechł. -Zauważył Brązowowłosy.
-Zdechnąć to może roślinka. -Warknął przez ramię Brunet i podszedł do drugiego ucznia.
-Hej Hiroto. Co ci jest? -Zmartwił się "Siódmy" Hokage.
-Nic tylko wczoraj ćwiczyłem z wujkiem nową technikę i chyba się przetrenowałem. -Odpowiedział Namikaze.
-To dlaczego przyszedłeś? -Zdziwił się Sarutobi.
-PRZECIEŻ TO TY WPAROWAŁEŚ DO MOJEGO POKOJU I KAZAŁEŚ LEŹĆ TUTAJ!! -Wściekł się "lekko" Blondynek.
-Okey, okey... Jak chcesz to możesz iść do domu. -Zgodził się pokornie Ciemnooki.
-Nara. -Krzyknął Niebieskooki i ruszył do domu.
-A ty co robisz? -Zapytał Konohamaru widząc jak Misumi także zbiera się do wyjścia.
-Idę sobie, to i tak tylko jakaś zabawa. -Odpowiedział najzwyczajniej w świecie nastolatek.
-O nie. Skoro nie podoba Ci się taki trening to ja dam Ci inny. -Sarutobi uśmiechnął się wrednie i chwycił chłopca za kołnierz.

Do drzwi Hatake zapukała właśnie fioletowowłosa dziewczyna.
-O Naruko! Wejdź proszę. Pójdę obudzić Hiro. -Zaprosił ją Kakashi.
-Witam. -Mruknęła cicho jakby nie słyszała wcześniejszych słów mężczyzny.
-To dziwne. Nie ma go. Gdzie on może być? -Zdziwił się Kopiujący.
-Tutaj jestem. -Odezwał się Namikaze zza koleżanki. -Konohamaru-sensei wpadł ano do mojego pokoju i zabrał mnie na trening. Cześć Naru-chan! -Ucieszył się na widok nastolatki.
-Cześć. Możemy pogadać... Gdzieś? -Spytała prosto z mostu Naruko.
-Ta jasne. Chodźmy do naszej kryjówki. -Blondynek odwrócił się i wyszedł z domu, a za nim ruszyła Kyuubei. Gdy dotarli na miejsce rozsiedli się wygodnie na ziemi. Hiroto czekał, aż przyjaciółka się odezwie.
-Wiesz niedawno rozmawiałam z rodzicami i... -Zaczęła w końcu. -Mój ojciec mówi, że jest... Że jest demonem Kyuubi no kitsune.
-N-naprawdę? -Zdziwił się Jasnooki.
-Tak. To chyba znaczy, że ja jestem półdemonem. Czy ja przez to jestem zła? -Spytała zapłakana.
-Nie jesteś zła, to nic nie znaczy. -Odpowiedział Hiroto. -Dlaczego mi to powiedziałaś?
-Sama nie wiem. Chyba chciałam żebyś pomógł mi to zrozumieć. Pomożesz? -Poprosiła Złotooka.
-No jasne od tego są przyjaciele. -Uśmiechnął się i objął ją ramieniem.

W tym samym czasie do budki strażniczej podszedł mężczyzna z trójką nastolatków,
-Witam! To są nasze paszporty. Przybyliśmy tu na prośbę Hokage. -Odezwał się Jasnowłosy mężczyzna podając dokumenty chuuninom.
-W porządku. Możecie iść. -Odpowiedział Kotetsu oddając książeczki. Nowo przybyła czwórka skierowała swe kroki wprost do budynku Hokage.
-Kim oni są? -Spytał Izumo.
-Są z wioski Orła. -Odpowiedział jego Kolega.
-Z TEJ WIOSKI ORŁA!! -Zdziwiony Shinobi tak mocno wychylił się z budki, że ją przewrócił.

-No i po jaką cholerę tu jesteśmy? -Zirytował się Toshiro.
-Żeby Cię trenować ! -Rozentuzjazmował się Konohamaru.
-I co niby mam tu robić? -Denerwował się dalej Chłopiec.
-Masz sprzątnąc ten dom na błysk.
-CO?! To ma być ten cholerny specjalny trening? Ja nie chcę być żadną pieprzoną sprzątaczką!!
-Ależ nie będziesz. -Sarutobi uśmiechnął się wrednie. -Sprzątniesz tylko mój dom.
-Dość tego! Raiton.... -Misumi już chciał użyć jednej ze znanych mu technik, ale spostrzegł za swoim czole mała karteczkę pieczętującą jego chakre.
-Zdejmij to ze mnie!  -Rozkazał Nastolatek szarpiąc się z papierkiem.
-O nie! Tak dobrze to nie będzie. Zdejmę to, gdy sprzątniesz ten dom na błysk. -Odpowiedział jego Sensei. 
Zrezygnowany Gennin wziął się do pracy, pomstując cicho pod nosem.                

wtorek, 30 października 2012

Rozdział 9

Po dwóch dniach podróży dotarli do wioski. Swe kroki skierowali do Hokage.
-Wejść! -Krzyknęła Tsunade w odpowiedzi na pukanie.
-Witamy Hokage-sama, przyprowadziliśmy "demona". Nie jest naszym wrogiem. -Usprawiedliwił na wejściu Kyuubei.
-Nie jest wrogiem? Nie rozumiem. Kim jesteś? -Dziwiła się Blondynka.
-Szanowna Hokage, nazywam się Antonina Rajek i pochodzę z Kraju Wisły...
-Kraju Wisły... Hmmm... Piękne miejsce. -Rozmarzyła się Kobieta. -Ekhem... Mów dalej.
-... Z wioski Orła. Źle osądziłam "demona z tatr" czyli Madare Uchiha, który stąd pochodził. Myślałam, że kochał ten kraj, wybrałam zły sposób zemsty. Ehh... Przyznaję się do winy i z pokorą przyjmę karę. -Dokończyła Tosia.
-Madara jest twoim ojcem. -Dopytywała Sanninka.
-Niestety tak.
-Hmm... W porządku, puszczę Cię teraz, ale będzie Cię obserwować ANBU. No i wyślę stosowną wiadomość do twojego Washikage*. -Zadecydowała Piąta.
-Rozumiem i dziękuję za łaskę. -Mówiła z kulturą Dziewczyna.
-W porządku, możesz iść. Taki przyślij mi dwóch ANBU. Ty shikamaru też możesz już iść, a ty Kakashi przedstaw mi raport z misji. -Poleciła Tsunade.

Tośka kręciła się po wiosce, a "ochy" i "achy" nie opuszczały jej ust. Doszła w pewnym momencie do akademii. Stamtąd ujrzała cały majestat góry Hokage. Jej uwagę przykuli Czwarty i Szósty.
-Przepraszam. Kim pani jest? -Spytał Iruka podchodząc do niej.
-Ja? Nikim takim. Jestem turystką. Czy mógłby mi pan powiedzieć, dlaczego pomniki czwartego i szóstego są tak bardzo podobne? 
-Ah... Yondaime-sama jest ojcem Rokudaime-sama. -Odpowiedział z nostalgicznym uśmiechem Chuunin.
-Rokudaime-sama, to jest Naruro-sensei. -Mruknęła cicho i odeszła zostawiając osłupiałego Umino.

Tymczasem Kakashi powrócił już do domu.
-Cześć! Już jestem! -Przywitał się głośno w wejściu.
-Cześć! -Odkrzyknął z pokoju Hiroto. Szczęśliwy Hatake, poszedł do łazienki. Po szybkiej kąpieli, poszedł do pokoju chłopca.
-Cześć... Przepraszam. -Zaczął Jounin siadając na brzegu łóżka.
-Za co? -Dziwił się młody Namikaze.
-Masz rację, nie powinienem traktować Cię jak dziecko, chcąc byś wyrósł na silnego shinobi. Masz już dwanaście lat, za niedługo będą twoje urodziny. Postanowiłem, że od teraz będziesz dla mnie jak poważny shinobi. -Wyjaśnił Szaro-włosy.
-Ja też przepraszam. Krzycząc tak wtedy naprawdę zachowałem się jak dzieciak. Zgoda! -Blondynek uśmiechnął się i wyciągnął rękę w stronę Opiekuna.
-Zgoda! -Kakashi odpowiedział podobnym gestem. -Chcesz potrenować? Nauczę Cię jutsu twojego dziadka.
-Świetnie! -Ucieszył się. -Wujku... A opowiesz mi jak było na misji? -Poprosił wybiegając z pokoju.

Zaś w rezydencji Kyuubeiów przy stole w kuchni siedziała cała rodzina.
-Naruko, musimy z tobą porozmawiać. -Zaczęła Aya.
-O czy? Co zrobiłam? -Zapytała, próbując przypomnieć sobie swój ostatni żart.
-Nie, ty nic nie zrobiłaś. Ale musimy porozmawiać o twoich korzeniach. Znasz oczywiście historię Rokudaime, który był jinchuuriki. -Próbował swoich sił Taki. -Jinchuuriki Kyuubiego no Kitsune, dziewięcio-ogoniastego Lisa.
-O jaa... Tylko nie mówcie mi proszę, że Hiroto to jakiś tam daleki, piąte przez dziesiąte kuzyn. -Jęknęła Dziewczynka.
-Ghhrr... Nie, nie jest. Naru-chan... Chodzi o to, że tym demonem, którego miał Naruto... Jestem ja. -Wyznał w końcu Demon. Przez kilka minut trwała martwa cisza. Zaskoczona nastolatka spoglądała, co chwila, na przemian, na swoich rodziców. Otwierała usta jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz je zamykała.
-Kyuu... Ty... Lis... Nie rozumiem, czemu? Co to znaczy? Kim ja jestem? -Pytała Naruko przerywając ciszę.
-Jesteś Naruko-chan, naszą kochaną córeczką, małą kunoichi Konohy. -Odpowiedziała czule Ayako.
-Czy mogę iść do swojego pokoju? -Naruko spuściła głowę.
-Idź skarbie. -Pozwolił jej Taki.

Właśnie zapadł wieczór wszyscy, którzy jeszcze nie byli w domach, właśnie do nich wracali. Sześć głów hokage obserwowało wioskę na tle zachodzącego słońca. Był tylko jeden chłopiec, który nie chciał wracać, a może się bał wracać do domu, tego on sam nie wiedział. Choć usilnie wmawiał, że się nie boi niczego. Misumi Toshiro siedział na głowie pierwszego hokage. Od kiedy pamiętał był sam, nie żeby ludzie go nienawidzili, to on sam ich nie cierpił. Nie znosił tych wszystkich starych bab i ich "O... Jaki biedny chłopczyk... Taka mała sierotka.". Albo tych debilnych dzieciaków, które bez mamusi nie potrafią pójść do łazienki jak ten Obito. I to mają być shinobi. Brunet prychnął pod nosem i spojrzał w gwiazdy.
-Może jestem demonem...-Zastanowił się. -Ciekawe kim byli moi rodzice... Zresztą to nie ważne, i tak albo mnie nie chcieli, albo zdechli.Mało mnie to obchodzi. -Potrząsnął głową. -Cholerny Namikaze i te jego teksty. -Brązowooki wstał i zeskoczył ze skały. Chciał iść do lasu i tam spokojnie potrenować, niestety musiał ominąć strażników przy murach wioski. Widząc straż schował się w krzakach i ukrył swoją chakrę. Następnie cichutko przemknął obok zaspanych ninja. Potem ruszył na dalszą polanę, a tam spokojnie zaczął swój trening. Ciemność nie przeszkadzała mu w atakowaniu drzew. Toshiro tak mocno zapomniał się w treningu, że nie zauważył kiedy zbliżał się już ranek.

Tymczasem oddział ANBU wracał do wioski z jednej ze swoich tajnych misji, gdy usłyszeli ciche huki. Z postanowienia ich dowódcy ruszyli to sprawdzić. Na miejscu zastali trenującego gennina. 
-Mały... Co ty tu robisz? -Zapytał Ninja w masce Psa.
-Hę... Nie jestem "Mały". Trenuję nie widać? -Pyskował Misumi.
-Wiesz, że nie jesteś już w wiosce? -Dopytywał ANBU zaciskając zęby.
-No i? Na tych beznadziejnych pólkach w wiosce nie da się trenować. A wy musicie mnie nagabywać? To jest zadanie ANBU? Czy może boicie się, że ktoś was wykopie ze stołka? -Uśmiechnął się wrednie Toshiro.
-Phi... Na razie nie mamy się czego bać. Weźcie go i idziemy do Hokage. -Warknął Dowódca i ruszyli w drogę.
-Wiesz, jako ANBU nie powinieneś tak łatwo się poddawać emocjom. -Prowokował już w drodze chłopiec.
-TY MAŁY... GÓWNIARZU CHOLERNY, NIE BĘDZIESZ MNIE POUCZAĆ JAKI MA BYĆ ANBU... TY... -Wrzeszczał Shinobi, wyrywając się z uścisku podwładnych. Zaś Brązowooki stał i uśmiechał się wrednie, patrząc  nienawiścią w wijący się kłąb ludzki.


*Washikage- washi: orzeł  kage: cień

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 8

Po wielogodzinnej podróży dnia następnego dotarli do wioski znad Ōmi. Kakashi popytał kilku przechodniów o szczegóły drogi na most i o "demona".
-Dobra, tuż za wioską jest most, Zabija przez godzinę z godzinną przerwą. Dlatego poczekamy jeszcze z godzinę. -Wyjaśnił krótko Szaro-włosy, podczas gdy obok przechodził kondukt pogrzebowy.
-To był ten właśnie zamordowany. -Bardziej stwierdził niż spytał Taki wskazując na zwłoki w rękach grabarzy.
-Taa... Shinobi-samouk. Nie miał szans. -Ocenił krótko Hatake. -No dobrze, idziemy wypytać o jeszcze inne szczegóły na temat demona, a za godzinę spotykamy się nad rzeką.

Po godzinie na miejscu byli już wszyscy.
-I co? Czego się dowiedzieliście? -Przywitał się Kyuubei.
-Ma czerwone oczy. -Mruknął Shikamaru.
-Czyli nic. Taki idziesz pierwszy, potem Ja i Shikamaru. Idziemy! -Pokierował ludźmi Kakashi.
Dzielnie wkroczyli na most, a ich oczom ukazała się postać. Była ubrana w czarny płaszcz, który uniemożliwił rozpoznanie płci, a spod szerokiego kaptura, widoczny był tylko krwistoczerwony sharingan.
-Niemożliwe, kto jeszcze oprócz Sasuke i Itachiego ma sharingana? -Zdziwił się w myślach Hatake, jednocześnie unikając ataku tajemniczego człowieka. Tymczasem Kyuubi aktywował w sobie drugi ogon i w bardzo szybkim tempie ruszył, atakując ognistym rasenganem. Niestety nie trafił, gdyż przez genjutsu nie wycelował we wroga tylko w balustradę mostu. Shikamaru też nie stał z założonymi rękoma, tylko próbował złapać "demona" swoimi cienistymi technikami, ale i te były bezskuteczne. Kakashi w tym czasie atakował go z drugiej strony swoim chidori. Tym razem wróg użył swego sharingana i właśnie teraz Kopiujący był z Minato, Rin i Obito na polu treningowym. Trafiony kompan nie zniechęcił a wręcz napędził resztę drużyny do ostrzejszych ataków. Tajemnicza postać została wypędzona do obrony, nie mając szans na atak. Shinobi szybko poznali się na złej sytuacji wroga i nie spoczywając na laurach, chcieli go związać. Już byli bardzo blisko, gdy odrzuciła ich nagła fala wiatru.
-Namikaze no jutsu? -Zdziwił się Taki.
-Namikaze? -Spytał Nara.
-Fala wiatru, jedno z klanowych jutsu Namikaze. -Wyjaśnił wciąż zaskoczony Kyuubei.
Teraz szczęści odwróciło się do "demona". Rozwścieczony rzucał swoimi morderczymi technikami na prawo i lewo. Jego ataki były tak silne, że dla niemających już siły shinobi, śmierć szykowała kosę. Już miał paść ostateczny cios wroga gdy ten nagle stanął, dezaktywował rasengana i upadł nieprzytomny na ziemię. Ledwie żywi mężczyźni, mogli teraz ujrzeć Kakashiego z jego Mangekyou Sharinganem.
-Coś.. Ty zrobił? -Wysapał Kyuubi.
-Za pomocą kamui wysłałem jego chakre do innego wymiaru. -Odpowiedział wyczerpany Hatake.
I tak trójka shinobi po związaniu wroga doczłapała się do najbliższej polanki, na której rozbili marny obóz. Shikamaru upewniwszy się o wytrzymałości więzów wroga, pozwolił towarzyszom usnąć, samemu obejmując straż.

Następnego dnia wypoczęci, zastanawiali się kim może być wróg, który okazał się być kobietą.
-Ciekawe, czego chce od wioski? -Zastanowił się Kakashi.
-I skąd zna rasengana i namikaze no jutsu? -Dopowiedział Taki.
-Ciii... Budzi się. -Uciszył ich Nara.
-... Co? Co jest?! Wypuśćcie mnie! WY GNOJE, MENDY... -Krzyczała coraz głośniej Kobieta.
-Yhh... Kakashi weź ją zaknebluj. -Wyjęczał zirytowany Kyuubei po dziesięciu minutach krzyków.
-WY SZMATY, POZABIJAM WA... Kakashi? -Przerwała w pół słowa. -Hatake Kakashi?
-To ja, a co? -Powiedział luźno Kopiujący.
-Ty uczyłeś Naruto-sensei? -Spytała spokojniej.
-Naruto-sensei? Zaraz, ty masz sharingana! Ty? Tośka? -Pytał oświecony Taki.
-To moje imię. Skąd je znasz?
-Naruto prosił mnie kiedyś bym pomógł mu wytrenować twojego sharingana. Tośka, czemu to robiłaś? -Zaciekawił się Kyuubei.
-Tu mieszkał Madara Uchiha. Chciałam... Bo on.... Myślałam że on kochał ten kraj.
-Tu mieszkał też Naruto, a teraz jego syn. -Rzekł Rudzielec.
-Mieszkał? Jak to, mieszkał? Co się z nim...
-Nie żyje. Zginął w obronie wioski. -Odpowiedział grobowym tonem Taki.
-Taki? Kto to jest? -Wtrącił się Hatake.
-To jest Rajek Tośka. Pochodzi z Kraju Wisły, a dokładniej wioski Orła.
-To jest ten bogaty kraj, który nigdy nie uczestniczył w żadnych wojnach? -Dopytywał się Kakashi.
-No.. Pomagali wiosce Wiru. - Odrzekł luźno Kyuubi.
-Ale czego może chcieć stąd? -Odezwał się Shikamaru.
-Tośka, może im opowiesz? -Zaproponował Kyuubei.
-Nazywam Tosia Rajek, mam 25 lat. W wiosce Orła dawno temu był demon, Madara Uchiha. Miał krwistoczerwone oczy, a każdego kto się do niego zbliżył zabijał okrutnie. Wyjątkiem były kobiety, je tylko gwałcił, zresztą i tak po jakimś czasie umierały na pewną chorobę, którą Madara zarażał. Pewnego dnia w jego łapska dostała się moja mama. Zdążyła mnie tylko urodzić. Demon niedługo potem zniknął. Miałam miłą rodzinę, ale mając cztery latka przypadkiem aktywowałam sharingana. Cała wioska mnie odrzuciła, byłam znienawidzona. Gdy miałam osiem lat, biegając po wiosce z sharinganem, Naruto-sensei mnie zauważył. Pomógł mi, nauczył mnie różnych technik i wytrenować sharingana. Ale po jakimś czasie musiał odejść. Zostawił mnie dopiero, gdy byłam na poziomie chuunina. -Zakończyła swą opowieść płacząc.
-Rozumiem demon, odrzucenie. Nic dziwnego, że Naruto się wtrącił. -Mruknął tylko Kakashi i poszedł zbierać obóz.
-Tośka... Nic nie wiedziałaś, ale i tak musimy Cię zabrać do naszej wioski. Zobaczymy co powie hokage. -Odezwał się Taki.
-W porządku, źle zrobiłam. -Ciemna Blondyna pogodziła się ze swoim losem.
-Dobra! Ruszamy z powrotem do wioski! -Krzyknął Kakashi gdy obóz był już pozbierany.
I tak w świetle wschodzącego słońca ruszyli w drogę, za ogólnym porozumieniem rozwiązując "wroga".       

środa, 17 października 2012

Rozdział 7

Minęło już kilka dni, Hiroto wciąż nie chciał rozmawiać z Kakashim. Mimo jego ostrzeżeń przeczytał kilka "łatwiejszych" wierszy swojego taty. A co się tyczy Takiego, to wciąż tchórzył przed poważną rozmową z córką. Obaj opiekuni targani emocjami, właśnie zasiedli za stolikiem w barze zamawiając sake. Czekając na alkohol zajęli się rozmową na temat wychowywania.
-Jak wychowywałem Naruto to było wygodniej. Mogłem mu wszystko powiedzieć. Inna sprawa, że nim aż tak mocno się z początku nie przejmowałem. -Stwierdził czerwonowłosy Mężczyzna odbierając od kelnerki zamówienie.
-No wiesz, z nim wszystko było inaczej. Choć muszę przyznać, że w moim przypadku troskę odczuwam tak samo. To nie są moi synowie, ale i Naruto i Hiroto boję się cokolwiek powiedzieć. -Stwierdził Kakashi. -Ehh... Hiro wciąż się do mnie nie odzywa. W sumie trochę racji ma, ale... 
-Wiesz... Gdyby nie Madara, byłoby łatwiej. -Westchnął jego rozmówca.
-Na pewno nie poznałbyś Ayi, nie miałbyś Naruko. Tobie akurat wyszło prosto, tylko gorzej dla dzieci. Może opowiedz Naru-chan wszystko co sie z tobą działo. Być może po jakimś czasie zrozumie. -Doradził Kopiujący.
-Możliwe. A wracając do Hiroto. Jest podobny do Naruto, ale po części też do Mito. Debil.. Znaczy Naruto póki nie sprawdził na własnej skórze to nie wierzył i próbował na przekór. Zaś Mito, gdy się wściekała to długo nie wytrzymywała, po jakimś czasie wracała i przepraszała. Nawet jeśli w tej kłótni to ona miała racje. -Odwdzięczył się Taki. Mężczyźni wymieniali się jeszcze radami, gdy podszedł do nich Shikamaru.
-Dzień Dobry. Tsunade-sama kazała mi zawołać was do niej. -Rzucił beznamiętnie Nara, a po otrzymaniu potwierdzenia, odwrócił się do wyjścia.

Trójka shinobi weszła do biura Hokage.
-Wzywałaś Hokage-sama. -Przywitał się Kyuubei.
-Tak, dobrze że jesteście. -Odpowiedziała Blondynka i bez zbędnych słów, przeszła do konkretów. -Wy trzej dostajecie misję rangi "A". Nad rzeką Ōmi, na moście Kitsune, czai się jakiś niebezpieczny "demon". Z rozkazu Lorda Feudalnego Kraju Ognia macie to sprawdzić i w razie potrzeby zlikwidować wroga. Dowodzi Kakashi.
-Tak jest! -Odpowiedzieli chórem i wyszli z gabinetu. 
-"Demon znad Ōmi" -Mruknął z uśmiechem Taki.
-Wiesz coś na ten temat? -Spytał Shikamaru.
-Wiele, wiele lat temu. Mój kuzyn, przeklęty bachor, tam wylazł i zabijał każdego kto wszedł na ten most. Oczywiście ówczesny Dziesięcioogoniasty zajął się tą sprawą, ale wujostwo wyciągnęło gówniarza z kłopotów. "Przecież to jeszcze dziecko. On jeszcze nie wie, że to jest złe." -Sparodiował Czerwonooki.
-Myślisz, że to znowu on? -Zainteresował się Hatake.
-Nie, nowy Jyuubi jest szybki. Zajął by się tym nim ktokolwiek by coś zauważył. Pewnie ktoś wykorzystał tą starą historyjkę.
-No cóż, w porządku. Taki, mogę zostawić Ayi, Hiroto? -Spytał Kopiujący Ninja.
-Jest już genninem, oczywiście że możesz go jej podrzucić. Ale wątpie, żeby to pomogło w waszej kłótni.
-To wciąż dziecko...
-Naruto, też nie chciałeś trenować i odszedł od Ciebie. Chcesz, żeby Hiroto zrobił podobnie? 
-Rozumiem. Spotykamy się za godzinę przed północną bramą. -Kakashi wydał rozkaz i znikł w białym dymie.

Pojawił się natomiast w swoim domu.
-O, dobrze że Cię widzę. -Zagaił chłopca, który jadł obiad. -Idę na misję. Najprędzej za tydzień będę w domu. Jak będziesz chciał to możesz iść do cioci Ayi. W szufladzie zostawię Ci pieniądze. -Hatake mówił pomimo braku zainteresowania ze strony wychowanka. Dalej przygotował się do ciężkiej, jak sądził, misji. Gdy wychodził, blondynek wciąż był w kuchni.
-No cóż... Hiroto, wiesz gdzie masz iść w razie kłopotów. Poradzisz sobie. Cześć. -Pożegnał się powoli.
-Cześć! -Odpowiedział Jasnooki, nie patrząc na opiekuna. Zdziwiony Szaro-włosy ułożył dłonie w pieczęć i przeniósł się na miejsce spotkania.
-O! Nie spóźniłeś się. Coś taki ucieszony? -Zdziwił się Taki.
-Odezwał się do mnie. -Odpowiedział ruszając od razu w drogę Kakashi.
-No... To co takiego wielkiego powiedział? -Podjudzał dalej Demon.
-"Cześć".
-Buahahaha... "Cześć"  i tyle? Widać słynnemu Kopiującemu Ninja nie potrzeba wiele do szczęścia. No, ale jeśli ty uważasz to za sukces. -Kyuubi pokładał się ze śmiechu.
-A weź się zamknij i rusz dupę. Nie zapomnij tylko porozmawiać z Naruko. -Odgryzł się Sharinganowiec.
-Zamknij się. -Warknął Kyuubi.
I w takiej atmosferze minęła im podróż. Aż dotarli do wygodnej polanki, na której rozbili obóz. Rudy jounin jako pierwszy objął straż. Jak tylko wszyscy położyli się w swoich śpiworach, rozsiadł się wygodnie pod drzewem i pilnował. A gdy Shikamaru usnął, zmienił się w lisa i zaczął wspominać misje z Naruto, jego trening, radość z poznania rodziców. Potem przywołał w pamięci Hiroto. Musiał przyznać, że Kakashi rozpieścił dzieciaka. Przypomniał też sobie swojego starszego brata. Wielki Dziewięcioogoniasty Wilk. Mądrość, siła i wierność to były jego cechy. Potrafił każdą sytuację przedstawić tak by nie zranić nikogo. Nie to co lis, sprytny i zwinny, nic wielkiego. Zagłębiając się we wspomnieniach przyszła mu do głowy pewna rozmowa:
"-Tato? Czemu jestem lisem, skoro brat jest wilkiem, mama sową, a ty lwem? -Spytał mały Kyuubi.
-Bo taki jest twój charakter Kitsu-kun. Jesteś szybki i cwany, twój brat jest wierny i silny, mama jest mądra i wspaniała, a ja silny i sprawiedliwy. -Odpowiedział mu Ojciec.
-Wszyscy jesteśmy rodziną. To czemu jesteśmy tacy różni? -Dopytywał Kitsu.
-Takie mamy charaktery, i przybieramy postać do niej adekwatną. Choć mimo różnic wyglądu i charakteru wciąż jesteśmy rodziną, bo kochamy się nawzajem i pomagamy. Pamiętaj synku, najważniejsza w rodzinie jest szczerość i miłość." Kyuubei pomyślał jeszcze nad słowami ojca, pozostawił na straży klona, a sam poszedł spać.   

czwartek, 11 października 2012

Rozdział 6

Hiroto jako, że wcześnie usnął to wstał równie wcześnie. Po wykonaniu porannych zadań, starannie włożył zdjęcia do nowo kupionych ramek. Najważniejsze czyli rodziców i dziadków postawił na nocnej szafce, a resztę powiesił na ścianie nad biurkiem. Następnie zabrał się do otwarcia tajemniczego pudełka. W nim były dwa medaliki i bransoleta. Wisiorki były kryształowe, jeden w kolorze turkusowym, a drugi był szkarłatny, w kształcie płomienia. Oba od razu założył na szyję. Zaś szeroka bransoleta była srebrna z jasnoniebieskimi kryształkami i symbolem klanu Hyuuga. W pudełku były też zwoje z przeróżnymi technikami shinobi, lecz Hiroto wolał zająć się tymi, które "ukradł". Znaczy, może nie ukradł ich do końca, ale wziął je bez żadnej zgody. Mimo, że należały one do Naruto, to jego synek teraz czuł się jak złodziej. Z wyrzutami sumienia, jako pierwszy do ręki wziął zwój zatytułowany "Ból". Otworzył go i zdążył przeczytać zaledwie jeden wers, bo z kuchni słychać było wołanie Hatake na śniadanie.
-Już Ci lepiej Hiro-kun? -Przywitał się Szaro-włosy.
-Tak, dziękuję. -Chłopiec zasiadł za stołem, spojrzał na wujka i wyciągając przed siebie wisiorki spytał. -Wujku, co to jest?
Jounin rzucił okiem na pokazane przedmioty. Pamiętał ulubiony wisiorek Naruto, który dostał od Tsunade, drugi wywarł na nim większe wrażenie. Naszyjnik, który widział ostatnio przy zwłokach swojego senseia. Kakashi myślał, że zniknął już dawno w skrytce Hokage. Widocznie Uzumaki, musiał go stamtąd wyjąć. 
-Ten niebieski naszyjnik należał do Pierwszego Hokage, ale Piąta podarowała go twojemu tacie. Drugi należał do twojego dziadka, nie widziałem go od ponad trzydziestu lat. Hiro-kun słyszałem, że wziąłeś stamtąd coś jeszcze. -Odezwał się Ciemnooki.
-Ja, sam nie wiem... Wziąłem to chyba tylko z pośpiechu. -Skruszył się Blondynek.
-Nie chcę Ci robić wyrzutów z tego powodu, ale po prostu uważamy z twoim senseiem Takim, że nie jest to odpowiednia dla Ciebie lektura. -Wytłumaczył Mężczyzna.
-Z Takim-sensei?
-Dawniej przyjaźnił się z twoim tatą, więc wie co jest zapisane na tych zwojach.
-Czemu nie mogę ich przeczytać?
-Hiro... Jesteś wrażliwym dzieckiem. Ta...
-JESTEM DZIECKIEM! TO DLATEGO? HIASHI-JIICHAN CHCE ŻEBYM ZOSTAŁ HOKAGE JAK TATA I DZIADEK! WY WSZYSCY CHCIELIŚCIE BYM ZOSTAŁ SHINOBI! JESTEM NA TYLE DOBRY BY KIEDYŚ TAM ZOSTAĆ HOKAGE, ALE NIE JESTEM NA TYLE DOBRY BY DOWIEDZIEĆ SIĘ CHOĆ TROCHĘ WIĘCEJ O ŻYCIU MOJEGO TATY! JAKI MAM BYĆ! NO ZDECYDUJCIE SIĘ WRESZCIE! -Zdenerwowany Chłopiec uciekł do swojego pokoju, zostawiając nietknięte śniadanie. A Hatake patrzył, w puste po Namikaze miejsce, zaskoczony. 

Tymczasem Kyuubi przygotowywał się do rozmowy z Naruko.
-Bo widzisz Naru-chan... Jestem demonem. Nie no kurwa co ja chcę zrobić? -Zirytował się patrząc w łazienkowe lustro przy którym ćwiczył. Zrobił kilka kółek po pomieszczeniu, odetchnął i zaczął. -Naruko, znasz historię o kyuubim i Naruto. Naruto zaprzyjaźnił się z nim. Zostaliśmy... No nie, no co ja robię. Kurwa jak mam jej to powiedzieć? Naruko jesteś półdemonem. Pewnie i może pokaż jeszcze historię zniszczeń jej wujków. Rany, nie powinienem wiązać się z człowiekiem. Mogłem pozwolić Sasuke rozkochać w sobie Ayako. No co ja wygaduje! Gdybym mu ją oddał, nie miałbym wspaniałej córki...-Mówił swój monolog Taki.

A przed drzwiami łazienki stała właśnie fioletowo-włosa dziewczynka.
-Mamo? Czy z tatą wszystko w porządku? -Spytała zmartwiona głosami z toalety.
-Kochanie? Dobrze się czujesz? -Zaalarmowana Aya zapytała.
-Tak, dobrze. -Odpowiedział złamanym głosem Mężczyzna i wyszedł. -Przepraszam. Pewnie się wystraszyłyście. Naru-chan nie chciałabyś ze mną potrenować? -Zwrócił się do córki.
-Niee... Proszę mam już dość... -Jęczała Naruko.
-Nie, nie będziemy trenować tai-jutsu. Chcę nauczyć Cię nowej techniki...
-Poczekaj tylko wezmę co trzeba. -Przerwała mu Dziewczynka, krzycząc ze swojego pokoju.

Droga na pole treningowe zajęła im zaledwie kilka minut. Ojciec i jego córka rozłożyli potrzebny im sprzęt i na dobry początek powymieniali kilka ciosów, by zaraz przejść do mocniejszych ćwiczeń. Nadszedł w końcu czas na kilka słów o nowej technice. Rozczulony Taki przyglądał się swojemu dziecku. Stał tak kilka minut, aż zirytowana Naruko kopnęła go w piszczel.
-Tato, to powiesz mi w końcu o co chodzi? -Spytała.
-A, tak w porządku już tłumaczę. A więc najpierw pieczęcie: byk, koń, ... -Kyuubei wyjaśnił dogłębnie, choć pokrótce tajniki nowej techniki. I tak trenowali, aż do wieczora.

W końcu nadszedł czas powrotu do domu.
-Cześć! Jak wam poszedł trening? -Przywitała się Aya.
-Świetnie! Ta nowa technika jest super! -Krzyczała z radości Naruko.
-To wspaniale. -Ucieszyła się Matka. -Rozmawiałeś z nią o tym? -Spytała ciszej męża.
-Nie dałem rady. Może odłóżmy to na, za kilka lat? -Jęknął rozpaczliwie.
-Nie ma mowy! Musisz jej to w końcu powiedzieć! -Zrugała go Hike i podeszła do córki.
-Chyba już wiem czemu Hiruzen, nigdy nie potrafił odpowiadać na pytania Naruto. -Mruknął i podszedł do rodziny.     

środa, 3 października 2012

Rozdział 5

Piątkowym rankiem Kakashi i Hiroto ruszyli do sklepu po ramki. Po wybraniu odpowiednich sześciu , chłopiec zapytał:
-Wujku mógłbyś mnie zaprowadzić do starego domu taty?
-W porządku, ale czemu chcesz tam iść? -Zainteresował się Szaro-włosy.
-Tata prosił bym tam zajrzał. -Odpowiedział Namikaze.

Na miejsce dotarli w ciszy, Blondynek poprosił opiekuna, by go pozostawił pod płotem domu. Niski dwunastolatek stał, patrząc na zdezelowane, drewniane drzwi, ściskając w ręce reklamówkę ze wcześniejszym zakupem. Zrobił niepewne dwa kroki i szybki krok w tył.
-No co jest?! -Zdenerwował się w myślach Gennin. -Boisz się tam wejść! Bo co? Co się może stać? Przecież to jest stary dom taty! Tam wypłakiwał każde słowa nienawiści. On to wytrzymał, a ty nie potrafisz wejść do zwykłego domu! 
Hiroto znowu zrobił kilka kroków w przód i natychmiast odskoczył. Jednak zrobił to tak nieporadnie, że zamiast wylądować na stopach, upadł na kolana. Zadrżał, schował w rękach bladą twarz.
-Hiroto? Czego się boisz? -Spytał spokojny głos w jego głowie.
-C-co to? Kim jesteś? Ja, ja chyba powinienem wrócić do domu. Nie, nie mogę! Muszę tam wejść, muszę zajrzeć pod łóżko. Tata mnie o to prosił. Muszę! -Roztrzęsiony i blady Chłopiec, podniósł się z ociężałych nóg. Spojrzał z przerażeniem na wejście i wbiegł do domu. Rozejrzał się, po podłodze walały się zwoje, każda miała swój tytuł jak np. "Smutek","Ból", "Szczęście", "Miłość", "Potwór", "Siła", "Radość", czy "Nienawiść", wszystkie były zamknięte. Ruszył dalej przedzierając się przez pajęcze sieci. W końcu dotarł do pokoju, w którym ostatniej nocy przeżył najpiękniejsze chwile w życiu. Rzucił wzrokiem po pokoju, wszystko było tak samo jak we śnie. Podszedł do łóżka, uklęknął i włożył pod nie rękę. Po wyjęciu całej masy robactwa i pajęczyn, dotknął wreszcie tajemniczego pudełka. Nie było duże, miało jasny drewniany kolor i wyryty koślawo znak "hokage". Na jego brzegach widniały ślady zaschłej krwi. Nie zauważając nigdzie zamka, Hiroto już wiedział jak się je otwiera. Jeszcze raz rozejrzał się wystraszony jak złodziej i schował łup do reklamówki. Wybiegł z pokoju, zgarnął walające się przy wejściu zwoje i uciekł z domu. Zatrzymał się dopiero w uliczce wychodzącej na główną drogę, z dala od budynku. Teraz właśnie, zadzierając głowę ku niebu, zorientował się, że nastał wieczór.
-Tam było strasznie. Ogromny smutek. Ja nie chcę tam wracać. -Pomyślał Namikaze. Wziął kilka wdechów i usiadł, pod ścianą knajpki, chowając głowę w nogach.
-Tu jesteś. Nic Ci nie jest? -Spytał zmartwiony Taki.
-Taki-sensei? -Mruknął chrapliwie blady Hiroto.
-Już dobrze. Zaniosę Cię do szpitala i Cię zbadają. -Pocieszał chłopca Mężczyzna.
-Nie, nie, nie chcę, nie... -Wystraszony chłopiec zaparł się i wiercił niemiłosiernie.
-Spokojnie, już dobrze. Nie pójdziesz do szpitala. Wezmę Cię do domu. Chodź.
-Nie, moje rzeczy. Gdzie...
-Już, mam je tutaj. -Kyuubei przyjrzał się rzeczom, które trzymał. Pamiętał kilka z nich. Pudełko, które sam podarował Naruto i wiersze, które blondyn zapisał na każdym etapie swojego życia.
-Hiro-kun? Skąd masz te zwoje? -Spytał Czerwonooki.
-Tata prosił, żebym wziął to z jego domu.
-Tata? -Zdziwił się Jounin.
-W liście, napisał go do mnie. -Zmęczony chłopiec leżał już w ramionach senseia, przyciskając do serca odzyskaną reklamówkę.
-Sensei. Bałem się tam wejść. Usłyszałem twój głos. To nie było żadne urojenie! Więc czemu? -Dopytywał się Blondynek.
-Może to był Kyuubi. -Odpowiedział Taki.
-Kyuubi? Czemu? Jak?
-Twój tata był jego jinchuuriki i ty pewnie przez to jesteś z nim połączony, słabo, ale zawsze. -Wyjaśnił Sensei.
-Ale, czemu miał twój głos? -Pytał dalej Jasnooki.
-Pewnie nie chciał, żebyś się go wystraszył. 

Dalej Czerwonowłosy mężczyzna szedł w ciszy, trzymając śpiącego chłopca. Nie pukając do drzwi, wszedł do domu Hatake. Położył Namikaze do łóżka i po którejś z kolei próbie wyciągnięcia z rąk dziecka worka, zrezygnował z odłożenia go na biurko. Zaraz po tym wysłał wiadomość do Hatake, który natychmiast po jej otrzymaniu, pojawił się w domu.
-Kakashi, trzeba porozmawiać z Hiro. Naruto, ten idiota zostawił tam, te swoje wiersze. Od niektórych MI się włos jeży na głowie, a co dopiero Hiro. Przecież on bał się wejść do tego domu. On nie da sobie ich ukraść, więc musisz z nim pogadać. -Wyjaśnił Demon.
-Rozumiem, gdzie jest teraz? -Przytaknął Kopiujący Ninja.
-Śpi w swoim pokoju. Gdy go znalazłem był cały blady i osłabiony.
-W porządku, porozmawiam z nim jutro. -Poinformował Szaro-włosy, a Kyuubei wyszedł.

-Wróciłem! -Przywitał się Taki, stojąc w progu swego domu.
-Cześć Tato! Gdzie byłeś? -Spytała Naruko.
-Pomagałem wujkowi szukać Hiroto. -Odpowiedział Ojciec zdejmując buty.
-Phi... Pewnie znowu gdzieś się zasiedział i nie chciało mu się wracać. Debil. -Prychnęła Dziewczynka.
-NARUKO! Wyrażaj się. -Skarciła córkę Aya. -Twój kolega nie ma tak jak ty rodziców...
-I zawsze było mu z tym źle. -Przerwał żonie Demon. -A teraz każą mu przeżywać ich śmierć. Trzeba mu teraz pomagać.
-Chodźcie na kolacje. -Zaprosiła rodzinę Fioletowo-włosa. 
Tak skończył się ciężki dzień dla Namikaze, a zaczęła ciężka noc dla Kyuubeia.   

Czerwonowłosy stał pośrodku swojej klatki, przed nim siedział kilkuletni Naruto. Patrzył na niego załzawionymi oczkami, przecierając rękawem zaczerwieniony nosek. Taki kucnął i objął chłopca.
-Taki-sensei, dlaczego? -Spytał Hiroto. Teraz Kyuubi trzymał w objęciach syna swego dawnego jinchuuriki.
-Tato, czemu nie chcesz powiedzieć nam prawdy? -Spytała jego córka, która stała tuż obok nich. Zaskoczony Demon patrzył na nich chwilę z otwartymi ustami. Nagle dzieci zniknęły, a przed mężczyzną pojawił się dorosły Uzumaki.
-Taki, ja powiedziałem o tobie  Hinacie, Tsunade, Kakashiemu, Aya i Uchiha też wiedzą. Nie ukrywaj tego przed dziećmi. Dobrze wiesz, że wszystkie dzieciaki nie lubią, gdy coś się przed nimi ukrywa. Zwłaszcza jeśli to ma coś wspólnego z nimi. Nie napisałem Hiroto, że jest w jednej czwartej jinchuuriki, bo nie wiem jakie są relacje między wami. Chciałem, żebyś to ty mu o tym powiedział, w odpowiednim czasie. -Wściekły Blondyn ruszył z atakiem na Takiego. Zaczęła się walka, a właściwie ataki Naruto i obrona Kyuubeia. Trwało to dłuższy czas, gdy Czerwonooki zebrał się w sobie i obezwładnił Niebieskookiego.
-DOBRZE! POWIEM O TYM NARUKO I HIROTO! POWIEM IM, TYLKO DAJ MI SPOKÓJ! Proszę... -Załkał skajany Taki, a Uzumaki uśmiechnął się pobłażliwie i zniknął. Zmęczony Demon przysiadł na podłodze i zaczął płakać. 
Gdy się obudził był zapieczętowany od stóp do głów.
-Kochanie, co się stało w nocy? -Spytał zaniepokojony Kyuubi.
-Musiałeś mieć zły sen. Na początku tylko się wierciłeś, ale potem zaczęło być źle. Nie mogłam Cię dobudzić, więc musiałam to zrobić. Przepraszam. -Wyjaśniła Ayako, rozpieczętowując męża.
-Nie, nie musisz przepraszać. Bardzo dobrze zrobiłaś, jeszcze zrobiłbym wam krzywdę. -Odrzekł Taki rozprostowując obolałe ręce. 
Dla Czerwonowłosego dzień zaczął się od postanowienia, że powie prawdę córce i synowi przyjaciela.     

piątek, 28 września 2012

Rozdział 4

Kiedy Hiroto wrócił, nie witając się nawet z wujkiem, zamknął się w pokoju. Rozsiadł się na łóżku, wyjął z kieszeni bluzki zwój i zamarł. To była jego największa wada, bał się swojej krwi. Wziął do ręki kunai i spojrzał na drugą rękę ze strachem. I właśnie wtedy przypomniał sobie jedną z wielu opowieści o rodzicach.

"Był piękny dzień, w rezydencji Hyuuga głowa klanu właśnie trenowała swoją dziedziczką. Po kolejnym upadku córki, Hiashi nie wytrzymał.
-I ty śmiesz się nazywać moją córką! Jesteś zbyt słaba by być moją następczynią! -Krzyknął zdenerwowany.
Zapłakana dziewczynka zebrała się nieporadnie z ziemi i uciekła z sali treningowej. Uciekała długo, aż wpadła na starszych genninów.
-Uważaj jak leziesz! -Zdenerwował się Lider grupki.
-Hej bracie! Może pokażemy gówniarze gdzie jest jej miejsce, co? -Zaproponował szczerbaty Dzieciak.
-Ej patrzcie to jest Hyuuga. Może ją lepiej zostawmy.- Wystraszył się trzeci Chłopiec.
-Ej, no co ty boisz się? -Zadrwił Lider, a ów Chłopiec zmalał jeszcze bardziej pod złośliwością starszego kolegi. Na tę scenę patrzyli Tenten i ukryty w krzakach, wystraszony Naruto. Gennini już mieli chwytać przerażoną Pięciolatkę, gdy nagle wyskoczył przed nich Blondynek, zostawiając strach w kryjówce.
-Zostawcie ją! -Krzyknął Niebieskooki zasłaniając ją rękami.
-Widzę, że postanowiłeś się w końcu pokazać POTWORZE! -Powiedział powoli Lider. -Dobrze skoro tak bardzo chcesz to ty dostaniesz pierwszy. -Zadecydował i razem z kolegami rzucili się na Uzumakiego."

Tę historię usłyszał od Nejiego i Tenten. Jego tata został wtedy mocno pobity. Hiroto wziął głęboki wdech, zacisnął zęby i wbił ostrze w swoją rękę. Poleciała krew, z oczu wypłynęły łzy bólu. Roztrzęsiony Chłopiec zgarnął kciukiem krew z dłoni i rozmazał na zwoju. List otworzył się cichym kliknięciem, a Hiro opatrzył drżącą rękę. Odetchnął kilka razy i już spokojny rozwinął zwój, z którego powypadały zdjęcia. Na jednym z nich był chudy, siedzący samotnie na huśtawce blondynek, na drugim dawna drużyna 8, trzecie to klanowe zdjęcie Hyuuga, a na kolejnym była ceremonia mianowania szóstego hokage i jednocześnie jego ślub. Dwie ostatnie musiały być bardzo ważne dla Naruto, bo były w jeszcze jednej kopercie. Na nich byli dziadkowie młodego Namikaze i jego młodzi, szczęśliwi rodzice z synkiem na rękach. Po ich obejrzeniu Chłopiec pozbierał zdjęcia i odłożył je na biurko, z postanowieniem kupna dla nich ramek. Wrócił na łóżko i zaczął czytać. Gdy skończył długo nie mógł się jeszcze pozbierać. Wieczorem tuż przed kolacją, do pokoju zapukał zmartwiony Kakashi.
-Hiro-kun, wszystko w porządku? Co ci się stało? -Spytał Mężczyzna zauważając bandaż.
-Nic, tylko zwój otwierzałem. -Wyjaśnił Hiroto wycierając łzy. -Wujku kupimy ramki do tamtych zdjęć? -Wskazał na biurko.
-W porządku, ale to już jutro. Jesteś głodny? Od rana pewnie nic nie jadłeś.
-Nie, Konohamaru-sensei postawił nam obiad. A co jest na kolację?
-Dziś mamy Natto.
-Świetnie! -Wesoły Chłopiec wraz z Wujkiem ruszyli do kuchni. 
Reszta wieczoru minęła całkiem spokojnie . 

Noc nadeszła, cała wioska już spała, tak jak i Hiroto. Choć zdaje się, że śniło mu się coś złego, bo wiercił się niemiłosiernie.

Blondynek stał pośrodku jasnego pokoju. W rogu, pod oknem stało niepościelone łóżko, nad którym wisiał plakat ze znakiem liścia. Po drugiej stronie stał stół, a na nim leżały porozwalane zwoje. Na krześle obok stołu wisiały ciuchy. Namikaze rozejrzał się kilka razy po pokoju, aż przypomniało mu się, że to jest pokój jego taty z lat dziecięcych. Chciał wyjść z pokoju i dowiedzieć skąd się tu wziął, jednak pomimo otwartych drzwi nie mógł przez nie przejść. Nagle przy łóżku pojawił się wysoki dwudziestoletni blondyn. Gennin upadł, aż z mieszanki strachu, wrażenia i zaskoczenia.
-Hiro-kun. Już dobrze, jestem przy tobie. -Powiedział czule Naruto.
-TATO! -Zapłakane dziecko wtuliło się w wytęsknionego ojca. Ta wzruszająca chwila trwała pewien czas, gdy Uzumaki spojrzał na syna.
-Zostałeś shinobi. Gratuluję. -Powiedział dumny Ojciec.
-Zdałbym wcześniej, ale jestem za słaby. W jednej klasie siedziałem pięć lat.
-A ja siedem. -Starszy Blondyn uśmiechnął się. -I tak jestem z Ciebie dumny, zawsze będę z Ciebie dumny.
-Ja nie mogę być shinobi. Jestem tchórzem, boję się bólu. -Jęknął cicho Chłopiec.
-Jak każdy. Masz dopiero dwanaście lat. Ja w twoim wieku bałem się jeszcze wielu rzeczy. Moi przyjaciele pomogli mi je przezwyciężyć. Mam nadzieję, że masz wspaniałych przyjaciół.
-Tak są... Oprócz... Tego durnego Toshiro. -Powiedział Hiro.
-Toshiro? Jaki jest? -Dopytywał Naruto.
-Był najmądrzejszy w klasie, zdał już trzy lata temu. Ciągle trenuje, nikogo nie lubi... Ja... nie wierzę mu, ale on powiedział, że jestem porażką, dla Ciebie, dla wszystkich.
-Eh... Jakbym słuchał o Sasuke. Hiro-kun masz rację, że mu nie wierzysz. Jesteś Namikaze Hiroto. Jesteś moim synem i shinobi Konohy. Nie martw się i uwierz, że jeszcze się polubicie. Zdarzy się taki moment, dzięki któremu zostaniecie przyjaciółmi.
-Tato... Kocham Cię
-Ja też Cię kocham synku. Wiesz gdzie jesteśmy? -Spytał Naruto rozglądając się dookoła.
-W twoim starym pokoju.
-Właśnie. Wykupiłem ten dom. Chciałem go później wyremontować i dać tobie gdy dorośniesz. Zawsze pod łóżkiem chowałem najważniejsze dla siebie rzeczy. Gdy odejdę zajrzyj tam. Powinieneś znaleźć kilka ciekawych zwojów i coś jeszcze. Hiro-kun? Kim chcesz zostać?
-Chcę zostać detektywem.
-To wspaniale. -Ucieszył się Naruto. -Mam nadzieję, że spełnisz swoje marzenia. Ja niestety muszę już iść. Kocham Cię synku.- W tym momencie Hiroto otworzył oczy, był w swoim pokoju. Gdy po chwili uświadomił sobie, że cała ta rozmowa to był sen, rozpłakał się. A zaalarmowany tym Kakashi wszedł do jego pokoju.
-Hiro-kun? Miałeś zły sen?
-Nie. Był wspaniały.
-To czemu płaczesz?
-Bo śnił mi się tata. Mówił... To co napisał wszystko w liście. Wujku... -Więcej Blondynek nic już nie mówił, tylko płakał wtulony w Hatake.       

wtorek, 25 września 2012

Rozdział 3

Przez okno fioletowego pokoju mocno przebijało się słońce. Gdzieś pod szafą dzwonił budzik, z dala od łóżka, na którym smacznie chrapał Hiroto.
-HIROTO! -Do pokoju wpadł Kakashi.
-*Zieeew* Co jest? -Spytał Chłopiec przecierając zaspane oczy.
-CO JEST?! Jest 11 za godzinę masz się stawić w akademii. -Krzyknął Szaro-włosy.
-Oj spokojnie jest jeszcze godzina. -Ziewnął Namikaze.
-Żadne jeszcze, żadne jeszcze! Nie możesz się spóźnić!
-I to mówi największy spóźnialski Konohy.
-JA to nie Ty. Już mi się ubrać, śniadanie i do szkoły.
-Ok, ok już idę. 

Gdy Gennin wyszedł ze swojego pokoju była wpół do dwunasta, zjadł kanapki i zebrał się do wyjścia.
-Hiroto, nie zapomnij, że po spotkaniu masz się...
-...Stawić u Babci, pamiętam. Cze! -Przerwał Blondynek i wybiegł. Po dotarciu na miejsce, rozsiadł się wygodnie i samotnie w ostatniej ławce. Po kilkunastu minutach pojawił się Taki.
-No dobra, nie przedłużajmy już. Drużyna pierwsza... Drużyna ósma Kyuubei Naruko, Sarutobi Minato i Uchiha Obito. -Demon spojrzał na córkę, która jęknęła na tą wieść. -Waszym sensei będzie Nara Shikamaru, po przerwie zgłoście się do sali dwunastej. Drużyna dziewiąta Misumi Toshiro, Namikaze Hiroto, Uchiha Neomi, po przerwie idźcie do sali piętnastej. -Po wyczytaniu drużyn dzieci poszły na przerwę. Pod huśtawką spotkała się cała paczka.
-Ha... I mówiłam, że będę z Obito. Ojaa... ale będzie głośno. -Jęknęła Naruko.
-Nie narzekaj. Nie jest tak źle, ty nie masz tego bufona. Grr... No właśnie gdzie on jest? -Spytała Różowo-włosa.
-Powiedział, że nie ma zamiaru siedzieć z "ciemniakami". -Odpowiedział Blondynek.
-Jak on mnie wkurza. -Warknęła Uchiha.
-Ok, zbieramy się, za chwilę przerwa się kończy. -Zabrał się Minato.

Kiedy Namikaze i Uchiha dotarli do swojej sali na miejscu czekali już Misumi i ich nowy sensei-Konohamaru.
-Okey! Jestem Sarutobi Konohamaru i od teraz będę waszym sensei. No... To może ty pierwsza się przedstawisz. -Sensei wskazał na Zielonooką.
-Jestem Uchiha Neomi, lubię żartować, nie lubię spóźnialstwa, a marzę o... w sumie to nie wiem, mam jeszcze czas by o tym pomyśleć.
-To może ty następny. -Wskazał na Brązowookiego.
-Nazywam się Misumi Toshiro, lubię treningi, nie lubię lenistwa, a marzenia są dla ciemniaków.
-Ekhem... Jestem Namikaze Hiroto, lubię kryminały, nie lubię niczego szczególnego chcę zostać najlepszym detektywem.
-Bycie najlepszym, to u was rodzinne. -Mruknął Sarutobi.
-Sensei, a twoje marzenia? -Krzyknęła Neomi.
-Okey. Lubię jeść, nie lubię lenistwa i chcę zostać Siódmym Hokage. -Odpowiedział Jounin.
-Dlaczego? -Zainteresował się Jasnooki.
-Bo jako Hokage mogę jeszcze lepiej bronić i troszczyć się o wioskę. No dobra, muszę was jeszcze przetestować, idziemy.- Konohamaru wyszedł z sali i ruszył na pole treningowe. Na miejscu stanął na samym jego środku.
-Okey! W kieszeni mam dwa dzwoneczki, każdy kto je zdobędzie zda, a ten kto go nie będzie miał wraca do akademii. START! -Wytłumaczył szybko Sarutobi i test się rozpoczął.  
Wszyscy się ukryli. Hiroto i Neomi przyjrzeli się Brunetowi, gdy nagle, nie wiadomo skąd wyskoczył Misumi. Rzucił kunai w głowę mężczyzny, a ręce skierował w stronę kieszeni. Już prawie sięgnął upragniony łup, ale w tym momencie klon Bruneta znikł. Otumaniony białym dymem chłopiec nie zauważył jak jego sensei owija go cienkimi linkami. Zaś ten nie zauważył skradającego się za nim Hiroto. Jasnooki skoczył na Czarnookiego i zablokował mu ręce. Dzięki temu Zielonooka mogła szybko wykraść dzwoneczki. 
-Trzymaj! -Rzuciła Hiroto łup, a gdy ten oddał go koledze oburzyła się.- Co ty robisz?!
-Co, już chcesz wracać do szkoły? -Zadrwił Toshiro.
-... Mam to gdzieś. -Ziewnął Blondynek.
-Okey! Neomi i Toshiro mają dzwoneczki, a Hiroto pomagał wam je zdobyć. To znaczy, że wszyscy zdaliście. -Sensei przekazał dobrą nowinę.
-JAK TO! -Oburzył się Brązowowłosy.
-Toshiro razem z Neomi macie dzwoneczki, zaś Hiroto pomagał wam je zdobyć. To nazywa się współpraca, która jest najważniejsza w drużynie. -Wyjaśnił Konohamaru.
-Eh.. -Westchnął Chłopiec nad prawdomównością swego senseia.
-No już, już. Wszyscy zdaliście, a ja zgłodniałem. Idziemy coś zjeść? -Ucieszył się Sarutobi, a dzieci podążyły za nim.
W barze, każdy zamówił co lubił, a Uchiha najwięcej.
-Okey! To kto płaci? -Zapytał po posiłku Mężczyzna.
-Jak to kto? Sensei! -Odkrzyknęła Drużyna.
-Hę! -Jęknął i z miną męczennika zapłacił rachunek. -Jeszcze zobaczycie, zrobię wam taki trening, jeszcze pożałujecie.
W tej wesołej atmosferze ekipa się rozeszła. Hiroto ruszył do Hokage.

-Dzień Dobry. -Przywitał się cicho Blondynek.
-Witaj Hiro-kun. Jiraya mówił mi, że już wiesz o testamencie ojca. -Przywitała się Piąta, wyciągając jasnoniebieski zwój z biurka.
-Babciu... Dlaczego mój tata chciał zostać hokage? -Spytał ni stąd ni zowąd Namikaze.
-Dlaczego o to pytasz? 
-Tak jakoś...
-Naruto... Chciał zostać Hokage, dla twojej mamy, dla Ciebie...
-Przecież, gdy postanowił zostać hokage, mnie nie było jeszcze na świecie.
-Prawda, ale chciał już wtedy bronić wszystkie dzieci Konohy.
-Nie rozumiem...
-Jesteś jeszcze dzieckiem.
-Tata też był...
-...Innym, był Jinchuuriki, był nienawidzony i samotny, musiał sam szybko dorosnąć.
-Babciu... Czy ja jestem dla taty porażką? -Rozpłakał się Chłopiec.
-Hiro-kun... Dlaczego? Jesteś jego synem, jego dumą i największym marzeniem.
-Ja... Tyle lat byłem w akademii, ja nie chcę być shinobi.
-To nic. Nie ważne jakie jest twoje marzenie, twój tata i tak będzie Cię kochał. -Uspakajała przyszywanego wnuka Kobieta.
-Chciał-chciałbym być detektywem. Hiashi-jiichan tego nie chce. Detektyw nie może być bohaterem. -Zająkał się Hiroto.
-Nie prawda. Detektyw to też bohater. Gdyby nie detektywi, po wiosce wciąż chodziłoby tylu przestępców i zdrajców. Ten zwój, to list od twojego taty, odpieczętuj go swoją krwią. -Tsunade przypomniała sobie o dokumencie w ręku.
-Babciu... Dziękuję. Pójdę już, chciałbym to przeczytać.
-Dobrze, idź już Hiro-kun. Pa. 

sobota, 22 września 2012

Rozdział 2

Witam :) Dzięki za miłe słowa :) Miłej lektury :)
                                           ~~~*~~~
W rezydencji Hyuuga właśnie odbywała się uroczysta uczta. Przy stole siedzieli, Hiashi, Hanabi i Udon, Neji, Tenten i Hizashi, Kakashi i gwiazda dnia Hiroto. 
-No Hiroto, w końcu stałeś się genninem, co dalej? ANBU? Hokage, jak dziadek, czy ojciec?.. -Zagaił Hiashi.
-Chcę zostać detektywem. -Odpowiedział Jasnooki.
-Jak to? Detektywem? Nie chcesz zostać WIELKIM Shinobi? -Zdziwił się Dziadek.
-Shinobi... jak dla mnie jest zbyt niebezpieczne... nie nadaję się na ninja. W wiosce także mogą być mordercy, szpiedzy, ktoś musi ich odnaleźć. Moi rodzice i dziadkowie, oddali własne życia dla tej wioski, a ja nie potrafię być tak odważny jak oni.
-A kto Ci każe umierać, gdy będziesz dostatecznie silny...
-To znajdzie się ktoś silniejszy. -Przerwał dziadkowi Blondynek.
-I ty Kakashi nic z tym nie zrobisz? Jesteś jego opiekunem.!
-Myślę, że jeśli jego marzeniem jest zostać detektywem, to choćbyśmy nie wiem jak się zapierali, to i tak nim zostanie. -Wypowiedział się Hatake.
-Naruto nikt nie powstrzymał przed jego marzeniem. -Mruknął Neji.
-Hmphfmff... No niech Ci będzie. -Zgodził się niechętnie Hiashi.
Reszta obiadu przebiegła względnie spokojnie, choć najstarszy Hyuuga wciąż ubolewał nad decyzją starszego wnuka.

Tuż po obiedzie Hiroto pobiegł do swoich przyjaciół
-...Myślę, że będę z Obito. -Sugerowała Naruko.
-E tam gadasz pewnie będziesz z Toshiro. -Machnęła Neomi.
-Ten Toshiro... Kto to w ogóle jest? Zna go ktoś? -Zapytał Minato.
-No właśnie, nic o nim nie wiadomo. -Zastanowił się Namikaze
-AAA... -Wystraszyły się dziewczyny, które dopiero go zauważyły. -Od kiedy tu jesteś? Czemu się nie przywitałeś?!
-Jestem tu od minuty, a na moje powitanie odpowiedzieli wszyscy oprócz was.
-Ehh... No ok. -Westchnęła Neomi.
-O.. Jak myślisz Hiro-kun? Z kim będziesz w drużynie? -Spytał Minato.
-Zawsze wybierają idiotę-geniusza-dziewczynę. Ja jestem idiotą, z geniuszy to Minato i Toshiro, a dziewczyny Naruko i Neomi. W sumie... nie wiem. -Wzruszył ramionami.
-Aleś odpowiedział. -Sarknęli chórem.
-No co? To Babcia-Tsunade wybiera drużyny.
-No właśnie! I ty masz z nią najlepszy kontakt. Ponoć nawet twojemu ojcu nie pozwalała się nazywać babcią. -Podsycał Obito.
-Mi też nie pozwala, a ojciec nazywał ją ciocią. Nie wiem o co wam chodzi? Jeśli tak bardzo wam na tym zależy, to wkradnijcie się do biura, albo poczekajcie te... Siedemnaście godzin. To wasz wybór.
-A ja wam radzę poczekać, u Hokage jest jakieś zamieszanie. -Poradził Toshiro. Teraz krzyknęli wszyscy prócz Minato i wiecznie spokojnego Hiroto.
-Od kiedy tu jesteś? -Krzyknęły dziewczyny.
-Jako shinobi i kunoichi powinniście być bardziej czujni. Jestem tu od pięciu minut. -Rzekł Misumi.
-TY!...-Warknęła Naruko przytrzymywana przez Uchihów.
-Spokojnie, masz rację Toshiro, ale póki co jesteśmy tylko genninami. -Uspokajał Sarutobi.
-No właśnie... Co miałeś na myśli? Jakie zamieszanie? -Spytał Namikaze.
-A to bycie genninem przeszkadza w trenowaniu? Chyba chodzi coś o Szóstego, bo ciągle Naruto i Naruto.
-Hmm... Ciekawe co takiego się stało, że mówią aż o ojcu. Dla Babci-Tsunade i Jirayi-jiichan, to wciąż trudny temat. -Ożywił się Jasnooki.
-TY? Jesteś synem Szóstego? Musisz być jego porażką, bo jesteś największym debilem jakiego spotkałem. -Powiedział oschle Toshiro.
-Miło mi, że dowiedziałeś się czegoś nowego. Jestem NAMIKAZE Hiroto i chyba się nie polubimy. -Na jego twarzy znów pojawiła się obojętność. 
Ponieważ zbliżała się dwudziesta czyli tzw. "godzina policyjna" nałożona przez rodziców, dzieci rozeszły się. 

Hiroto ruszył do domu "po drodze" zahaczając o głowy hokage. W domu był już po dwudziestej.
-Hiroto? Czemu się spóźniłeś? -Zmartwił się Jiraya.
-O! Witaj dziadku. -Przywitał się Chłopiec.
-Eh... Znowu byłeś na cmentarzu? -Spytał Opiekun.
-Nie... Rozmawiałem ze znajomymi, a potem byłem jeszcze na górze Hokage. Jiraya-jiichan, czemu rozmawialiście z babcią o tacie? Czy coś się stało?
-Skąd o tym wiesz? -Zdziwił się Sannin.
-Kolega mi powiedział, że w biurze było jakieś zamieszanie i mówiliście o tacie.
-Jiraya-sama... może mu powiemy? Naruto prosił przecież, by niczego przed nim nie ukrywać. -Zaproponował Kakashi.
-Chyba już nie ma innej możliwości. -Westchnął Białowłosy. -Chodź Hiro-kun, siadaj. Ehm... Bo widzisz, gdy twój ojciec objął stanowisko Hokage, wiedział jakie to niesie ze sobą ryzyko. Dlatego zaraz po twoich narodzinach napisał swój testament. Zaznaczył tam, że jeśli zginie w ciągu sześciu lat od jego napisania, to mamy wygłosić go dopiero, gdy ty zostaniesz genninem. Dlatego, żebyś zrozumiał co twój ojciec chciał Ci przekazać. Ah i zgłoś się jutro po spotkaniu drużynowym do Tsunade. Ona Ci więcej powie. -Wytłumaczył.
-Czy... Gdybym zdał te cztery lata temu, też byście mi o tym powiedzieli? -Spytał po dłuższej chwili Chłopiec.
-Naruto napisał, że mamy Ci to przekazać po twoim zdanym egzaminie.-Tym razem odezwał się Hatake.
-Dziadku? -Dopytywał speszonego mężczyznę.
-Ekhem.. Tak, tak oczywiście.
-Hiroto, musisz zrozumieć, że wtedy miałbyś osiem lat. Dla wielu starszych w tym twoich dziadków to wciąż dziecko. Twój ojciec o swoim pochodzeniu dowiedział się dopiero mając siedemnaście lat. -Tłumaczy Kakashi.
-Czemu?
-Twój dziadek też był Hokage, a w czasie Trzeciej Wielkiej Wojny Shinobi narobił sobie wrogów. Dlatego na początku twój ojciec nazywał się Uzumaki po twojej babci.
-Wujku? Czy mogę się dziś położyć bez kolacji? -Spytał po dłuższym namyśle, wyraźnie zmęczony Hiro.
-Tak, możesz.
-Dziękuję. Dobranoc. -Namikaze pożegnał się i ruszył do swojego pokoju.

poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 1

Zapraszam na pierwszy rozdział Hiroto-Tantei. Wszystkich nowo-przybyłych zapraszam do zakładki "o sobie". i życzę miłej lektury. :)
                                          ~~***~~~
-Tato przepraszam... -Mruknął niski Blondynek. -Pewnie chciałeś bym stał się wielkim shinobi jak ty, czy dziadek... byliście wspaniali ty, dziadek, mama i babcia, ale ja nie chcę... Nie chcę zostać shinobi, wolę rozwiązywać zagadki. Nie nadaję się nawet na gennina. Przepraszam, że was zawiodłem.

Przed akademią ninja stały dzieci, które już niedługo miały rozpocząć ciężki żywot ninja. Pod ścianą budynku stali ich zmartwieni rodzice, nauczyciele i Tsunade, która po raz,  kolejny, po  śmierci Szóstego objęła urząd Hokage. Blondynka podeszła do Szaro-włosego mężczyzny.
-Kakashi! -Wrzasnęła uderzając go w głowę. -Musiałeś go nauczyć swojej niepunktualności?!
-Ehmm... Przepraszam Hokage-sama już idę po niego.- Powiedział przeciągle, masując obolałą głowę. Ułożył rękę w pieczęć barana i zniknął w białym dymie. Pojawił się natomiast na cmentarzu gdzie chowano wszystkich hokage i ich żony. Tam też znalazł klęczącego Dwunastolatka.
-Więc tu jesteś Hiroto. -Przywitał się Hatake. -Pospiesz się za dziesięć minut masz egzamin, a stawić się miałeś jakieś dwadzieścia minut temu.
-Ale ja nie chcę. -Odezwał się Chłopiec.
-Jak to? Nie chcesz zostać shinobi? Chcesz już czwarty rok siedzieć w jednej klasie? 
-Nie chcę być shinobi, chcę zostać najlepszym detektywem w wiosce. -Powiedział, uśmiechając się pewnie, Hiroto
-Chcesz być detektywem taa... Ale wiesz, że jedno łączy się z drugim? -Jounin kucnął uśmiechając się. -Musisz być jouninem, wtedy dopiero Hokage-sama przydzieli Cię do oddziału detektywistycznego.
-Naprawdę? -Zdziwił się, podskakując do góry. -To na co jeszcze czekamy, za pięć minut mam egzamin! -Krzyknął Blondynek i pobiegł w stronę akademii.
-Naprawdę? -Zdziwił się Kakashi. -Od pięciu lat siedzisz w tej samej klasie i nawet o tym nie wiesz? -Westchnął i spojrzał na koślawy napis "ZOSTANĘ NAJLEPSZYM HOKAGE!" wyryty na nagrobku Naruto. Uzumaki sam to wyrył na drzwiach swojego domu, gdy był w wieku Hiroto, a Starszy czyli Jiraya i Hokage postanowili to umieścić na jego tablicy.

-Namikaze Hiroto! -Zawołał czerwono-włosy Nauczyciel, po czym wraz z uczniem weszli do klasy.
-Dzień Dobry! -Przywitał się pewnie Blondynek.
-Witamy na egzaminie na gennina, ja nazywam się Umino Iruka, po mojej prawej jest Haruno Sakura, a po lewej Kyuubei Taki. Czy jesteś gotowy? -Spytał Egzaminator.
-Tak. -Odpowiedział
-A zatem możemy przejść do egzaminu. Przedstaw nam może najpierw bunshin no jutsu.
Hiroto ułożył luźno ręce w pieczęć i zaraz tuż obok niego pojawiła się piątka klonów.
-W takim razie teraz ulecz tego manekina. -Odezwała się Sakura, wskazując na manekina z niezbyt rozległą raną na piersi. Chłopiec i tym razem podołał zadaniu.
-A teraz pokaż jak Ci idzie w tai-jutsu. -Uśmiechnął się wrednie Taki, wyskakując przed młodego Namikaze. Po krótkiej wymianie ciosów, Kyuubei podszedł do stolika, zapisał coś na karcie i wyprosił zdającego.

-No i jak Ci poszło tym razem Hiroto? -Spytała Różowo-włosa dziewczynka.
-Oj daj spokój Neomi, pewnie nie zdał jak zwykle. -Odezwała się Fioletowo-włosa koleżanka.
-Pewnie tak. -Odpowiedziała Neomi. -Ej a nie boisz się? W komisji jest twój ojciec Naruko.
-Pewnie, że się boje, ale bardziej twojej matki. Bo wiesz przez ostatni rok, ojciec tak mnie wytrenował, że już nie mogę patrzeć na pole treningowe.- Odpowiedziała Naruko.
Gadały tak jeszcze z godzinkę, nie dając dojść do głosu Blondynkowi. Ten zaś zastanawiał się, dlaczego te dziewczyny są takie irytujące. A zaraz po tym postanowił, że jeśli kiedykolwiek odnajdzie odpowiedź na to pytanie, wtedy zostanie najlepszym detektywem na świecie. Po długich rozmowach egzaminatorzy w końcu wyszli, do mikrofonu podszedł Iruka.
-Witam! Na początku chciałbym pogratulować, wszystkim uczniom....- Po kilku minutach arcynudnej przemowy Umino wyczytywał listę nowych genninów.- ...Kyuubei Naruko...
-YATTA! -Wrzasnęła szczęśliwa Nastolatka.
-...Misumi Toshiro....Namikaze Hiroto...
-NIE WIERZĘ! ON W KOŃCU ZDAŁ?! -Zdziwiła się cała jego klasa.
-...Uchiha Neomi...
-TAK! -Różowo-włosa z radości skoczyła na Naruko.
-...Uchiha Obito...
-Świetnie! -Ucieszył się brązowo-włosy Chłopak. 
-... I to by było na tyle. Dziękuję za uwagę, a naszych nowych genninów, zapraszam jutro na dwunastą do sali numer pięć, na ogłoszenie waszych drużyn. Do widzenia.
                                          ~~***~~~
"I to by było na tyle. Dziękuję za uwagę..." I zapraszam na kolejne rozdziały. :)
layout by Sasame Ka