Muzyka :)

Spis treści

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 16

Nadchodziła dziesiąta, a pod bramą czekali już Taki i Sasuke, który dowiedział się o sytuacji syna. Właśnie podchodziła do nich Tsunade, gdy doskoczył do niej Uchiha.
-Zabierz mnie ze sobą! -rozkazał.
-Nie będziesz mi gówniarzu rozkazywać! -warknęła blondynka. -Po za tym mam plan, w którym ty jesteś nie potrzebny.
-Nie potrzebny! Kto inny pokona sharingana! -wrzasnął ciemnowłosy.
-TAKI! -Zdenerwowana Hokage spojrzała na rudowłosego.
-Tam jest jego syn, czemu na nie wiedzieć? -spytał Demon.
-A właśnie temu! Teraz jak go nie weźmiemy, to będzie latał wściekły po wiosce i wrzeszczał o Shimurze! -mówiła wściekle brązowooka.
-A czemu nie weźmiemy go ze sobą? -zapytał spokojnie Kyuubei. -Ma rację z tym sharinganem.
-Możliwe, ale mam skuteczniejszy plan, w którym dzieci szybciej będą bezpieczne w domu. -odpowiedziała Sanninka, mierząc morderczym wzrokiem podwładnego.
-Chwila, moment! To dlatego pytałaś mnie, czy potrafię całkowicie ukryć swoją chakrę. Czyś ty zwariowała staruszko?! -Krzyknął Taki, doskakując do niej. -Chcesz odwrócić jego uwagę i kazać mi zabrać dzieciaki? To już nie lepiej dać mnie jako przynętę? -Zdenerwował się.
-Hę? Radziłabym Ci nie lekceważyć klanu Senju. -Warknęła Hokage. -Czy już zapomniałeś mojego dziadka? Gdybym chciała, mogłabym Cię raz, dwa pokonać. STARUCHU! -Przechwalała się Tsunade. -Sasuke! Wróć do domu i przekaż reszcie, że ich dzieci będą lada chwila. -powiedziała, nie zwracając uwagi na wypowiedź Kyuubei'a  
-Kyuubi! Ruszamy! -Rozkazała zirytowana kobieta i pobiegła na miejsce spotkania. Zaś Czerwonooki, zdenerwowany za jej "pomyłkę", pobiegł za nią. Sharinganowiac wiele nie myśląc, również ruszył za nimi. Na co mocno już wkurwiona Tsunade, połamała mu obie ręce, rzuciła go na ścianę bramy i kazała mu nie wracać. Tym razem Sasuke nie pobiegł za nimi, tylko głośno klnąc, udał się w stronę szpitala.

-Czy to nie było trochę za ostre? -spytał Taki biegnąc przez las.
-Teraz mamy pewność, że nie poleci za nami. -stwierdziła blondynka.
-Dalej uważam, że to idiotyczny pomysł.
-Jakoś kilka godzin temu wcale Ci on nie przeszkadzał.
-Wtedy myślałem, że chcesz ze mną pod ukryciem zabrać dzieciaki. W porządku twój dziadek mnie pokonał, ale był znacznie młodszy niż ty teraz. Nie patrz tak wściekle na mnie, przecież wiesz, że masz już swoje lata. -powiedział czerwonooki.

W tym samym czasie, w swojej kryjówce Kagami błądził, znudzonym wzrokiem, po zakładnikach.
-Ojojoj... Wasza kochana hokage trochę się spóźnia, a może by ją tak troszkę zmobilizować? -Powiedział, idąc powoli w stronę dzieci. -Oh! To ty jesteś tym małym bojownikiem, o którym opowiadali mi tamci trzej prawda? -Zwrócił się do Toshiro.
-Zostaw go! Nie możesz! Babcia Tsunade na pewno zaraz tu będzie! -Krzyknął bezsilnie Hiroto.
-Oh! Czyżby potomek naszych ukochanych bohaterów w końcu obudził swoje "bohaterskie" geny? -sarknął Shimura, podchodząc do Namikaze. -W takim razie, pobawie się z tobą. -Ciemnowłosy nukennin zatargnął chłopca do pokoju obok. A już po chwili jego przyjaciele usłyszeli krzyki bólu.

W małym pokoiku do ściany był przykuty długowłosy blondynek, zaś jego oprawca, przy pomocy metalowego kija, bił go po całym ciele. Po kilku minutach jednak ta zabawa znudziła mu się, wiec podpalił, stojące obok, drewniane krzesło. W tym prowizorycznym ognisku rozgrzewał kij trzymając za drewnianą rączkę.  W międzyczasie rysował ostrym nożykiem po ciele dziecka. Gdy kij rozgrzał się już do czerwoności zaczął ponownie okładać nim gennina. Hiroto rozpłakał się pod wpływem niewiarygodnego bólu, a malutka część chakry kyuubiego, odziedziczoa po ojcu, zaczęła w nim wariować.

Tę wariację poczuła Naruko, która w tej chwili, nieświadomie , dzięki swojej demonicznej chakrze, przepaliła wiążące ją liny. Gdy zorientowała się co zrobiła, dziewczynka, uwolniła resztę przyjaciół i kazała im uciekać. Wokół niej zaczęła wirować czerwona chakra, a dzieci, nie wiedząc co się dzieje, posłuchały się i uciekły. Gdy tylko ostatni Minato zniknął za drzwiami, półdemonka przybrała formę czteroogoniatego lisa. Z wielkim hukiem wpadła do pokoju w którym był Hiroto i rzuciła się na Shimurę.

Tymczasem gennini zdążyli już wpaść na ich drużyne ratunkową, po krótce wytłumaczyli im co się stało i gdzie są Hiroto i Naruko.
- Tsunade! Sam po nich pójdę! -krzyknął Kyuubei i pobiegł do kryjówki Kagamiego. Piata mimowolnie kiwnęła glową i wraz z młodymi shinobi ruszyła do wioski.

Gdy  Kyuubi dotarł na miejsce, ujrzał swoją córkę, w demonicznej formie, pastwiącą się nad zwlokami nukennina, oraz nieprzytomnego Namikaze przykutego do ściany. Jounnin podszedł do półdemonki, unieruchomił jej ręce i mocno przytulił do siebie. Pod wpływem jej chakry, ubranie mężczyzny powoli zmieniało się w popiół. Po chwili jednak nastolatka zaczęła się uspokajać i już w ludzkiej postaci załkała w niemalże nagi tors ojca. Ten podniósł swoje dziecko, posadził ją w drugim pokoju tak, by nie widziała zamordowanego okrutnie Shimury. Wrócił zaraz i uwolnił z kajdan chrześniaka. Po godzinie wszyscy trzej byli już w wiosce. Sakura pędem zajęla się dziećmi. Zaś Tsunade, zaraz po wysłaniu grupy ANBU po zwłoki, pomogła różowowłosej w leczeniu dzieci. Po pół godzinie Hiro i Naru, opatrzeni, mogli już odsypiać tę niezbyt miła przygodę.

Kilka dni później, po południu, w odwiedziny do Namikaze, przyszedł Toshiro.
-Cześć! Jak się masz? -Spytał niepewnie ciemnowłosy.
-W porządku, babcia mówi że będę mógł przystąpić do egzaminu razem ze wszystkimi. -odpowiedział radośnie chłopak.
-To fajnie. Widzę, że masz kolejną bliznę. -zauważył Misumi, wskazując palcem na pionową szramę na policzku kolegi.
-Racja! Pierwsza bitewna. -Wyszczerzył się Namikaze.
-Pierwsza? A skąd masz tamte dwie? -Dopytywał się ciemnooki.
-Te? Urodziłem się z nimi, tak jak mój tata ze swoimi. -powiedział jasnooki, przesuwając palcami po poziomych bliznach.
-Naprawdę? Czemu? yy... To znaczy sorka, że tak o to wypytuję. -Znów speszył się Toshiro.
-Nie ma sprawy. Wujek Kakashi mówi, że to przez Kyuubiego. -Machnął ręką Hiroto.
-Kyuubiego?
-No... Mój tata i moja babcia byli jego jinchuuriki. -odpowiedział dumny gennin.
-Niesamowite. -mruknął zafascynowany brunet. -EE... to znaczy, ja... Przyszedłem tu bo chciałem Ci podziękować za tamto. -Zawstydzony odwrócił wzrok.
-Nie ma sprawy. W końcu, muszę ciągnąć rodzinną tradycję. -Uśmiechnął się blondyn.
-Może i racja. -uśmiechnął się, po raz pierwszy w towarzystwie, Toshiro. -Słuchaj, a może jak wyjdziesz ze szpitala, to poszlibyśmy we trójkę z Neomi na jakiś wspólny trening? -zaproponował.
-No jasne! Świetny pomysł. ucieszył się Namikaze.
Resztę po południa chłopcy spędzili na przyjacielskiej pogawędce.

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 15

Drużyna Keiro pędziła na ratunek dzieciakom, gdy usłyszeli krzyk bólu. Zaalarmowani przyspieszyli.
             W tym samym czasie reszta młodzieży chcąc pomóc koledze, utworzyła plan ratunku. Hiroto, który znał techniki klanu Hyuuga, ukrył się za Liderem porywaczy. Neomi i Obito byli tuż obok z aktywowanymi sharinganami. Zaś Minato jako główny strateg i Naruko posiadające ogromne ilości chakry, mieli zaatakować od tyłu, pozostałych porywaczy. Gdy dwaj shinobi puścili ogłuszonego Toshiro, by obronić się przed atakami genninów, Namikaze z pomocą byakugana obronił kolegę przed ciosami wroga, rzucając kompanowi porzuconego kunaia. W tym czasie Obito zaatakował Lidera techniką chidori, a Neomi za pomocą bunshin daibakuha* wysunęła cios pięścią. Gdy jej kuzyn oddalił się, klon wybuchł. Dzięki temu dzieciaki uciekły z obozowiska, w stronę domu Uchihów, który był niestety w przeciwnym kierunku niż pędzący im na ratunek jounini. Porywacze po krótkim pościgu dopadli genninów i ruszyli do swojej kryjówki. Tam czekał na nich ich zleceniodawca. A był nim wysoki brunet, który sądząc po bandażu, był niewidomy, choć jego zachowanie mówiło co innego. Podszedł cicho do mężczyzn, wręczył im kopertę i wskazał na drzwi.
-Kim jesteś? -Krzyczał przerażony Obito.
-Oh zamknij się Uchiha. -Powiedział mężczyzna.
-Czego od nas chcesz? -Spytał opanowany Minato.
-Spokojnie dzieciaki, wasza hokage niedługo tu przybędzie. -Mówił znudzony, siadając na krześle i kierując twarz w stronę zakładników. -Może posłuchamy muzyki? -Spytał ni z tego ni z owego. -Wszystkim się zrobi weselej. -Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z radiem, włączył jakąś skoczną piosenkę i wesoło podśpiewując znów usiadł na krześle.
             Tymczasem nieświadomy Sasuke stał przed kamieniem poległych bohaterów Konohy. Ubrany w strój shinobi Liścia, patrzył w wygrawerowane na nim imię przyjaciela. Rozwichrzone włosy zakrywały jego twarz. Taki widok zastał Kakashi.
-Wiedziałem, że w końcu tu przyjdziesz sensei. -Odezwał się Uchiha pokazując zapłakaną twarz.
-Kopiujesz mnie? -Spytał białowłosy.
-Nie, skąd, to twoja specjalność. -Uśmiechnął się nikle ciemnooki. Nie było Cię w domu, nie wiedziałem gdzie Cię szukać. Przyszedłem tu... I tak jakoś. -mówił. -Pamiętam nasz egzamin do drużyny, Kakashi... Jak związałeś Naruto i zacząłeś opowiadać o tym kamieniu. Naruto zaczął wrzeszczeć, że jego imię będzie na nim... Nigdy nie sądziłem, że to może być prawda. -Z oczu mężczyzny wypłynęły kolejne łzy.
-Też to pamiętam. -Westchnął Hatake. -Czemu mnie szukałeś?
-Jak udało Ci się o nich zapomnieć? -Odpowiedział pytaniem.
-Nigdy o nich nie zapomniałem. -Zaczął powoli Kopiujący rozumiejąc dawnego ucznia. -Tylko od Ciebie zależy, czy pójdziesz naprzód. Jeśli zapomnisz Naruto... To wtedy tak, on naprawdę umrze.**
Sasuke nic nie powiedział, tylko usiadł na ziemi, a tuż obok usiadł się Kakashi.
             Paręnaście kilometrów dalej drużyna ratunkowa dostawała ciężkie baty od porywaczy, którymi okazali się być wykwalifikowani ANBU. W pewnym momencie gdy jounini ledwie stali, Lider zaprzestał walki, a wraz z nim jego kompani. Porywacz wyjął kopertę, którą dostał od szefa i rzucił nią w stronę pokonanych shinobi.
-Dajcie to Piątej. -Warknął mężczyzna i wszyscy trzej zniknęli w białym dymie. Drużyna ratunkowa nie miała innego wyboru jak tylko dostarczyć list do hokage. Pół godziny później dostali solidny ochrzan i potężny cios od Tsunade i ruszyli do szpitala, by opatrzyć rany. Zaś Senju otworzyła list:

"Szanowna Hokage 
Serdecznie zapraszam na spotkanie, które odbędzie się dziś o godzinie 10:00
w jaskini przy Wielkim Moście. Swoje przybycie potwierdzili już 
Namikaze Hiroto, Kyubei Naruko, Uchiha Obito, 
Uchiha Neomi, Sarutobi Minato i Misumi Toshiro.
Mam nadzieję, że do nas dołączysz.
                                                                       Z poważaniem Kagami S."

             Już wiem! -Wykrzyknął nagle Hiroto. -Ty jesteś Shimura Kagami, nukennin na poziomie jounina. Widziałem  Cię w księdze bingo wujka Kakashiego. Byłeś głównym podejrzanym w sprawie kradzieży na cmentarzu klanu Uchiha, czyli.... Ten bandaż... Masz sharingany w obu oczach! -Krzyknął.
-Szóstka z plusem za pracę domową mały. -Uśmiechnął się Shimura. -Ale ta wiedza nie pomoże Ci w ucieczce. -Zaśmiał się w głos.
-A ja po raz pierwszy cieszę się z nadopiekuńczego ojca i jego podsłuchiwania moich rozmów. -Mruknęła cicho Naruko.
             W tym samym czasie w wiosce rozchodził się wrzask Takiego, który wpadł z impetem do biura Tsunade.
-JAK MOGŁAŚ POZWOLIĆ BY WNUK DANZOU PORWAŁ DZIECIAKI! -Ryknął wściekły. -I DLACZEGO NIE WYSŁAŁAŚ DRUŻYNY RATUNKOWEJ! -Machał wściekle rękami.
-Wysłałam, ale zostali pokonani przez zdradzieckich oininów. -Westchnęła smutno blondynka.
-Ten cholerny Shimura poszedł w dziadka i zajumał przynajmniej dwa sharingany, jeśli nie więcej. -Wrzeszczał rudzielec.
-Jak to? Skąd to wiesz? -Dopytywała kobieta.
-Hiroto, go rozpoznał z księgi bingo Kakashiego, a ja to usłyszałem to od Naruko. -Powiedział od niechcenia.
-Jak?
-Użyłem na niej Shinkoku supai no jutsu.***
-Skąd to zna...
-Oh przestań! Jestem jednym z najpotężniejszych ogoniastych demonów, a ty się dziwisz, że coś tam znam?! -Przerwał jej Kyuubi. -Lepiej pomóżmy dzieciakom.
-Masz rację, przepraszam. -Opanowała się Tsunade. -Dostałam tę wiadomość od niego. -Podała kartkę podwładnemu.
-On sobie jaja z nas robi! -Wykrzyknął Taki, po przeczytaniu listu. Rozumiem Tsunade-sama, że masz jakiś plan.
-Jak bardzo umiesz ukryć swoją chakrę? -Spytała Piąta.
-A do ilu trzeba?
-Do zera.
-Przykro mi, będzie do minus jeden.
-W porządku za pół godziny spotkamy się w bramie wioski. -Zarządziła Sanninka.
-Ta jest! -Zasalutował Jounin i ruszył przygotować się do misji.
              Kyubei wszedł do domu, gdzie zastał swoją żonę.
-Kochanie? Co się stało? Tak nagle wybiegłeś z domu? -Zmartwiła się Aya.
-Przepraszam skarbie, muszę się przygotować do misji ratunkowej. Dzieciaki zostały porwane. -Wyjaśnił mężczyzna wchodząc do domowej zbrojowni.
-Jak to? Porwane? Nic im nie jest? -Przeraziła się nie na żarty Hike.
-Już dobrze, nie martw się, ja nie pozwolę by coś im się stało. Będzie dobrze słońce ty moje. -Pocieszył ją Taki.
              -Czego od nas chcesz? -Krzyknął przerażony Obito. -Chcesz... Naszych oczu? -pisnął.
-A na co mi cztery dwułezkowe sharingany. Jakbym chciał czyichś oczu, to należałyby one do waszych ojców. -Powiedział Shimura tonem "ulubionego wujka". -Ach... Hiroto, ty też nie masz się czym martwić, już wolałbym zabrać prawdziwego byakugana twojej ciotce. -"Pocieszył" chłopca. -Ale skoro tak bardzo prosicie i pytacie dlaczego was tu zaprosiłem, powiem wam. -Mówił Kagami. -Mianowicie zaprosiłem was tu... By was zabić, Ale musimy jeszcze poczekać na naszego gościa specjalnego.
-Dlaczego chcesz nas zabić? -Spytał Toshiro.
-Spokojnie dzieci, spokojnie. Nie wszystko na raz. -Uspakajał ich wnuk Danzou. -Dowiecie się tego... Może kiedyś... W zaświatach. -Zaśmiał się złowieszczo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* wybuchowy klon.
** cytat z mangi aut. Gosho Aoyamy "Detective Conan" tom 36 rozdział 9
*** prawdziwie szpiegowska technika -tłumaczone przez google translate :P  
Za moje spóźnienie daję wam dwa nowe obrazki do albumu:
1) Sasuke przy kamieniu poległych bohaterów Liścia
2) Kagami Shimura (tak wiem sharingan nie wyraźny)
A to link do nich 

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 14

Nastał jasny poranek przed okazałą rezydencją Uchiha stała czwórka nastolatków. Dwoje z nich kręciło się niecierpliwie, a reszta w ciszy wściekała się na spóźnialskiego członka ekipy.
-No gdzie on jest! -zdenerwowała się Neomi.
-Spokojnie, przyjdzie. Przecież go znasz, zawsze się trochę spóźnia. -uspakajał ją Minato.
-No właśnie TROCHĘ, a nie już prawie półgodziny! -tym razem krzyknęła Naruko.    
-Nie krzycz, bo wszystkich pobudzisz. -odezwał się Obito.
-Wysłał w ogóle jakąś wiadomość? -spytał Sarutobi.
-No coś tam napisał, że nie będzie sam czy coś takiego. -Kyuubei machnęła ręką.
-Nie, tylko nie mówcie mi, że Kakashi-san  chce nas pilnować, tylko nie to! -wystraszył się Uchiha.
-Idzie. -zauważyła Różowowłosa. Przez bramę do posiadłości przechodził właśnie Hiroto wraz z lekko niezadowolonym Toshiro.
-Nie Obito, nie przyszedł z Kakashim-san. -pocieszyła kuzyna. -Tylko z tym nadętym dupkiem, no jeszcze lepiej. -jęknęła.
-Cześć wam! -przywitał się Namikaze.
-Yo -mruknął Misumi.
-Hiro-kun, możemy cię o coś spytać? -powiedziały słodko dziewczyny. -COŚ TY NAJLEPSZEGO NAROBIŁ! -wrzasnęły wściekłe.
-Mówiłem ci, głupku, że mnie tu nie chcą. -Brunet zwrócił się do Namikaze.
-Nie, to nie tak. -zapewnił Minato. -Po prostu nie wiedzieliśmy, że przyjdziesz. No i tak jakoś źle zaczęliśmy znajomość. Może zaczniemy od nowa?
-Dokładnie! -potwierdził Blondyn. -Możemy już ruszać? -zaproponował.
-Tak, ruszajmy. -powiedzieli chórem i ruszyli w drogę

Tymczasem w kuchni, popijali kawę starsi Uchiha, co chwila spoglądając w okno, przed którym niedawno stały ich dzieci.
-Ten Toshiro... -odezwał się Itachi. -Nie przypomina ci kogoś?
-Do czegoś pijesz? -zainteresował się Sasuke.
-Ja? Do niczego, po prostu pamiętam twoją przyjaźń z Naruto. -uśmiechnął się starszy Uchiha. Chodź widząc markotną twarz braciszka sam spochmurniał.
-Minęło już tyle lat Sasuke, musisz się z tym pogodzić. -westchnął długowłosy.
-Nie potrafię. Gdy... Gdy mnie opuściłeś, pocieszenia szukałem w zemście. Dziś już wiem, że to był błąd, jednak wciąż nie wiem jak sobie z tym poradzić. -wyznał Sasuke.
-Nie wiesz? -spytał Itachi. -To pomyśl o tym małym rozrabiaku, który właśnie ruszył na biwak.

Tymczasem po leśnej ścieżce, dzieciaki szły raźno przed siebie. W przodu szli Minato, Obito i Naruko, nieco dalej szedł Toshiro, zaś na końcu byli Neomi i Hiroto.
-Coś ty najlepszego zrobił? -spytała szeptem Uchiha, -Przyprowadziłeś tu tego dupka. I po co?
-Żebyśmy się z nim zaprzyjaźnili. -odpowiedział spokojnie chłopak.
-A kto się chce z nim zaprzyjaźnić? -dalej wściekle pytała.
-Widzę, że nie ma innego sposobu by cię przekonać. -westchnął Namikaze. -Pomyśl, jeden z etapów w egzaminie na chuunina polega na współpracy. Chcesz zdać?
-Głupie pytanie, oczywiście. -oburzyła się Różowowłosa.
-To choć na tę chwilę się z nim zakumpluj. -poradził jej nastolatek. -Przynajmniej na czas egzaminu.
-No dobrze... Spróbuję. -poddała się koleżanka.
Po kilku godzinach młodzież dotarła na jedno z najbardziej odległych pól treningowych Uchiha. Na przeciwko nich płynęła spokojnie rzeka, a za nią rozciągały się mury wioski. Dziewczyny rozbijały  obóz, a chłopcy zbierali gałęzie na opał. Po południu wszyscy szczęśliwie chlapali się w rzece. Nawet Toshiro uśmiechał się nieznacznie na te wygłupy. Gdy nastała noc, a młode kunoichi poszły spać, chłopaki zebrali się w jednym z namiotów i naradzali się jaki żart zrobić koleżankom. Postanowili, że wpadną do ich namiotów, z groźnymi maskami na twarzach. Gdy zrobili ich żart, wystraszone nastolatki wypadły jak oparzone ze swoich namiotów. Zaraz jednak zorientowały się o co chodzi i resztę nocy ich koledzy spali z czerwonymi i piekącymi policzkami.

W tym samym czasie do biura hokage wszedł jakiś chuunin. 
-Witam godaime-sama. -przywitał zaspaną kobietę.
-O? Keiro? Coś się stało? -zdziwiła się Blondynka.
-W zasadzie to nic, aż tak wielkego. -speszył się Ciemnoskóry mężczyzna. - Tylko, wykryto jakąś podejrzaną obecność na zachodniej granicy.
-To znaczy? -dopytała.
-Kilku nieznanych ludzi, prawdopodobnie na poziomie ANBU, nie daleko posiadłości Uchiha.
-UCHIHA! -Senju natychmiast zbierz drużynę i lećcie to sprawdzić! A jeśli mojemu wnukowi, choć włos z glowy spadnie... -zagroziła Hokage.
-Wnukowi? -zdziwił się Keiro.
-... Naruto... Był dla mnie jak syn, więc... -zaczerwieniła się. -Ale wydałam ci rozkaz. -zwróciła się do niego groźnie.
-Tak jest. -odpowiedział i wyszedł z biura.

Chwilę później, niedaleko zachodniej bramy wioski zebrali się Keiro i dwóch byłych uczniów Naruto, czyli Natto i Ur Sanda.
-Nasza misja to zbadanie zachodniej granicy i ochronić Hiro i kilku innych genninów.
-Silni są, że Tsunade-sama, aż tak się wystraszyła? -spytał Ur.
-Żebyś widział jak się wściekła, gdy się dowiedziała. -na to wspomnienie ciemnoskóry chuunin wstrząsnął się ze strachu.
-Fakt, bardzo kochała Naruto-sensei. To normalne, że się boi o Hiro. -uśmiechnął się spod ciemnej grzywki Ur.
-Ha! Nawet nazwała go swoim wnukiem. -zaśmiał sie Keiro.
-To miejsce mi przypomniało jak z Chiką wpadliśmy w niezłe tarapaty tutaj, a Chika została porwana. -Wspomniał ciemnowłosy Sanda.
-Fakt, Naruto-sensei szybko ją uratował. -odpowiedział mu brat, myślami zagłębiając się w lipcowy dzień sprzed trzynastu lat.

"Było słoneczne południe, w gabinecie hokage "smażył" się Naruto.
-Hej Shizune! Mogę już iść? Już wypełniłem całą papierologię. -jęknął Blondyn, co kobieta skwitowała tylko pogardliwym prychnięciem.
-Naruto-sensei! -do pokoju wpadł ciemnowłosy Gennin. -Jakiś podejrzany typ porwał Chikę. -wykrzyczał. 
-Spokojnie. Co? Jak? Gdzie? I kiedy? -Uspokoił ucznia Namikaze.
-Wracając z misji, na zachodniej granicy, wyskoczył nam nagle zamaskowany typ. Próbowaliśmy z nim walczyć, ale był za silny. Kazał nam to przekazać tobie i porwał Chikę. Natto teraz go śledzi. Są teraz za górą hokage. -wyjaśnił Sanda, a chwilę potem był już sam z Shizune.
W tym czasie za głowami hokage stali Naruto, Chika i jak się okazało Mizuki. Dorośli rozpoczęli walkę, zaś porwana dziewczynka patrzyła na nich, kibicując swojemu mistrzowi. Nie mogła uciec gdyż była związana wybuchową linką, która przy każdej próbie ucieczki, zabiłaby ją. Mężczyźni walczyli głównie za pomocą tai jutsu, choć Naruto zrobił kilka rasenganów. Po kilkunastu minutach Jasnowłosy stanął.
-Myślę, że tyle starczy na rozgrzewkę. Do zobaczenia. -powiedział i zniknął w białym dymie. Zaś Namikaze klnąc pod nosem uwolnił z więzów swoją uczennice."

-Tak... Jakby się nad tym zastanowić to Naruto-sensei sam zawsze latał, nawet do byle kogo. Rzadko wysyłał zwiadowców. To było... Takie głupie. -skomentował Białowłosy.
-Troszczył się o wszystkich. To było dla ciebie głupie? Według mnie taki powinien być hokage. -Odparował mu Keiro.
-Może, ale ja mówiłem konkretnie o bieganiu tam i z powrotem, żeby samemu walczyć z byle typkami spod ciemnej gwiazdy. -wyjaśnił Natto.
-No, chyba że.. -mruknął Ciemnoskóry.    

W tym czasie w obozie nastolatków pojawiły się trzy tajemnicze cienie. Zauważył ich tylko Toshiro, który stał w krzakach, z powodu potrzeby jego ciała. Chłopiec jako, że przezorny wyjął z kieszeni kunai i zaczaił się.
-Liderze! A co my mamy właściwie tu robić? -spytał jeden z cieni.
-Już ci mówiłem. Mamy zgarnąć gówniarzy i wziąć za nich okup. -zirytował się Lider.
-A ile ich ma być? -odezwał się trzeci z porywaczy.
-Sześciu, raany czy ja pracuję z debilami? -jęknął męźczyzna.
-To czemu jest ich tu tylko pięciu? -dopytał pierwszy.
-Widocznie ten jeden, właśnie nas szpieguje. -Lider w mgnieniu oka pojawił się przed Misumim. -Lepiej bachorze zrobiłbyś uciekając stąd.
-Prawdziwy shinobi nie ucieka przed walką. -warknął Gennin i odskoczył od przeciwnika.
-Hahahahh.... Prawdziwy shinobi. Co ty możesz bachorze o tym wiedzieć. -roześmiał się żczyzna, a pozostali chwycili mocno nastolatka. Unieruchomiony nie miał szans ochronić się przed pięścią Lidera, wymierzoną w jego brzuch. Toshiro jęknął głośno z bólu, a ptaki z pobliskich drzew uciekły z "krzykiem".                     
layout by Sasame Ka