Muzyka :)

Spis treści

wtorek, 30 października 2012

Rozdział 9

Po dwóch dniach podróży dotarli do wioski. Swe kroki skierowali do Hokage.
-Wejść! -Krzyknęła Tsunade w odpowiedzi na pukanie.
-Witamy Hokage-sama, przyprowadziliśmy "demona". Nie jest naszym wrogiem. -Usprawiedliwił na wejściu Kyuubei.
-Nie jest wrogiem? Nie rozumiem. Kim jesteś? -Dziwiła się Blondynka.
-Szanowna Hokage, nazywam się Antonina Rajek i pochodzę z Kraju Wisły...
-Kraju Wisły... Hmmm... Piękne miejsce. -Rozmarzyła się Kobieta. -Ekhem... Mów dalej.
-... Z wioski Orła. Źle osądziłam "demona z tatr" czyli Madare Uchiha, który stąd pochodził. Myślałam, że kochał ten kraj, wybrałam zły sposób zemsty. Ehh... Przyznaję się do winy i z pokorą przyjmę karę. -Dokończyła Tosia.
-Madara jest twoim ojcem. -Dopytywała Sanninka.
-Niestety tak.
-Hmm... W porządku, puszczę Cię teraz, ale będzie Cię obserwować ANBU. No i wyślę stosowną wiadomość do twojego Washikage*. -Zadecydowała Piąta.
-Rozumiem i dziękuję za łaskę. -Mówiła z kulturą Dziewczyna.
-W porządku, możesz iść. Taki przyślij mi dwóch ANBU. Ty shikamaru też możesz już iść, a ty Kakashi przedstaw mi raport z misji. -Poleciła Tsunade.

Tośka kręciła się po wiosce, a "ochy" i "achy" nie opuszczały jej ust. Doszła w pewnym momencie do akademii. Stamtąd ujrzała cały majestat góry Hokage. Jej uwagę przykuli Czwarty i Szósty.
-Przepraszam. Kim pani jest? -Spytał Iruka podchodząc do niej.
-Ja? Nikim takim. Jestem turystką. Czy mógłby mi pan powiedzieć, dlaczego pomniki czwartego i szóstego są tak bardzo podobne? 
-Ah... Yondaime-sama jest ojcem Rokudaime-sama. -Odpowiedział z nostalgicznym uśmiechem Chuunin.
-Rokudaime-sama, to jest Naruro-sensei. -Mruknęła cicho i odeszła zostawiając osłupiałego Umino.

Tymczasem Kakashi powrócił już do domu.
-Cześć! Już jestem! -Przywitał się głośno w wejściu.
-Cześć! -Odkrzyknął z pokoju Hiroto. Szczęśliwy Hatake, poszedł do łazienki. Po szybkiej kąpieli, poszedł do pokoju chłopca.
-Cześć... Przepraszam. -Zaczął Jounin siadając na brzegu łóżka.
-Za co? -Dziwił się młody Namikaze.
-Masz rację, nie powinienem traktować Cię jak dziecko, chcąc byś wyrósł na silnego shinobi. Masz już dwanaście lat, za niedługo będą twoje urodziny. Postanowiłem, że od teraz będziesz dla mnie jak poważny shinobi. -Wyjaśnił Szaro-włosy.
-Ja też przepraszam. Krzycząc tak wtedy naprawdę zachowałem się jak dzieciak. Zgoda! -Blondynek uśmiechnął się i wyciągnął rękę w stronę Opiekuna.
-Zgoda! -Kakashi odpowiedział podobnym gestem. -Chcesz potrenować? Nauczę Cię jutsu twojego dziadka.
-Świetnie! -Ucieszył się. -Wujku... A opowiesz mi jak było na misji? -Poprosił wybiegając z pokoju.

Zaś w rezydencji Kyuubeiów przy stole w kuchni siedziała cała rodzina.
-Naruko, musimy z tobą porozmawiać. -Zaczęła Aya.
-O czy? Co zrobiłam? -Zapytała, próbując przypomnieć sobie swój ostatni żart.
-Nie, ty nic nie zrobiłaś. Ale musimy porozmawiać o twoich korzeniach. Znasz oczywiście historię Rokudaime, który był jinchuuriki. -Próbował swoich sił Taki. -Jinchuuriki Kyuubiego no Kitsune, dziewięcio-ogoniastego Lisa.
-O jaa... Tylko nie mówcie mi proszę, że Hiroto to jakiś tam daleki, piąte przez dziesiąte kuzyn. -Jęknęła Dziewczynka.
-Ghhrr... Nie, nie jest. Naru-chan... Chodzi o to, że tym demonem, którego miał Naruto... Jestem ja. -Wyznał w końcu Demon. Przez kilka minut trwała martwa cisza. Zaskoczona nastolatka spoglądała, co chwila, na przemian, na swoich rodziców. Otwierała usta jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz je zamykała.
-Kyuu... Ty... Lis... Nie rozumiem, czemu? Co to znaczy? Kim ja jestem? -Pytała Naruko przerywając ciszę.
-Jesteś Naruko-chan, naszą kochaną córeczką, małą kunoichi Konohy. -Odpowiedziała czule Ayako.
-Czy mogę iść do swojego pokoju? -Naruko spuściła głowę.
-Idź skarbie. -Pozwolił jej Taki.

Właśnie zapadł wieczór wszyscy, którzy jeszcze nie byli w domach, właśnie do nich wracali. Sześć głów hokage obserwowało wioskę na tle zachodzącego słońca. Był tylko jeden chłopiec, który nie chciał wracać, a może się bał wracać do domu, tego on sam nie wiedział. Choć usilnie wmawiał, że się nie boi niczego. Misumi Toshiro siedział na głowie pierwszego hokage. Od kiedy pamiętał był sam, nie żeby ludzie go nienawidzili, to on sam ich nie cierpił. Nie znosił tych wszystkich starych bab i ich "O... Jaki biedny chłopczyk... Taka mała sierotka.". Albo tych debilnych dzieciaków, które bez mamusi nie potrafią pójść do łazienki jak ten Obito. I to mają być shinobi. Brunet prychnął pod nosem i spojrzał w gwiazdy.
-Może jestem demonem...-Zastanowił się. -Ciekawe kim byli moi rodzice... Zresztą to nie ważne, i tak albo mnie nie chcieli, albo zdechli.Mało mnie to obchodzi. -Potrząsnął głową. -Cholerny Namikaze i te jego teksty. -Brązowooki wstał i zeskoczył ze skały. Chciał iść do lasu i tam spokojnie potrenować, niestety musiał ominąć strażników przy murach wioski. Widząc straż schował się w krzakach i ukrył swoją chakrę. Następnie cichutko przemknął obok zaspanych ninja. Potem ruszył na dalszą polanę, a tam spokojnie zaczął swój trening. Ciemność nie przeszkadzała mu w atakowaniu drzew. Toshiro tak mocno zapomniał się w treningu, że nie zauważył kiedy zbliżał się już ranek.

Tymczasem oddział ANBU wracał do wioski z jednej ze swoich tajnych misji, gdy usłyszeli ciche huki. Z postanowienia ich dowódcy ruszyli to sprawdzić. Na miejscu zastali trenującego gennina. 
-Mały... Co ty tu robisz? -Zapytał Ninja w masce Psa.
-Hę... Nie jestem "Mały". Trenuję nie widać? -Pyskował Misumi.
-Wiesz, że nie jesteś już w wiosce? -Dopytywał ANBU zaciskając zęby.
-No i? Na tych beznadziejnych pólkach w wiosce nie da się trenować. A wy musicie mnie nagabywać? To jest zadanie ANBU? Czy może boicie się, że ktoś was wykopie ze stołka? -Uśmiechnął się wrednie Toshiro.
-Phi... Na razie nie mamy się czego bać. Weźcie go i idziemy do Hokage. -Warknął Dowódca i ruszyli w drogę.
-Wiesz, jako ANBU nie powinieneś tak łatwo się poddawać emocjom. -Prowokował już w drodze chłopiec.
-TY MAŁY... GÓWNIARZU CHOLERNY, NIE BĘDZIESZ MNIE POUCZAĆ JAKI MA BYĆ ANBU... TY... -Wrzeszczał Shinobi, wyrywając się z uścisku podwładnych. Zaś Brązowooki stał i uśmiechał się wrednie, patrząc  nienawiścią w wijący się kłąb ludzki.


*Washikage- washi: orzeł  kage: cień

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 8

Po wielogodzinnej podróży dnia następnego dotarli do wioski znad Ōmi. Kakashi popytał kilku przechodniów o szczegóły drogi na most i o "demona".
-Dobra, tuż za wioską jest most, Zabija przez godzinę z godzinną przerwą. Dlatego poczekamy jeszcze z godzinę. -Wyjaśnił krótko Szaro-włosy, podczas gdy obok przechodził kondukt pogrzebowy.
-To był ten właśnie zamordowany. -Bardziej stwierdził niż spytał Taki wskazując na zwłoki w rękach grabarzy.
-Taa... Shinobi-samouk. Nie miał szans. -Ocenił krótko Hatake. -No dobrze, idziemy wypytać o jeszcze inne szczegóły na temat demona, a za godzinę spotykamy się nad rzeką.

Po godzinie na miejscu byli już wszyscy.
-I co? Czego się dowiedzieliście? -Przywitał się Kyuubei.
-Ma czerwone oczy. -Mruknął Shikamaru.
-Czyli nic. Taki idziesz pierwszy, potem Ja i Shikamaru. Idziemy! -Pokierował ludźmi Kakashi.
Dzielnie wkroczyli na most, a ich oczom ukazała się postać. Była ubrana w czarny płaszcz, który uniemożliwił rozpoznanie płci, a spod szerokiego kaptura, widoczny był tylko krwistoczerwony sharingan.
-Niemożliwe, kto jeszcze oprócz Sasuke i Itachiego ma sharingana? -Zdziwił się w myślach Hatake, jednocześnie unikając ataku tajemniczego człowieka. Tymczasem Kyuubi aktywował w sobie drugi ogon i w bardzo szybkim tempie ruszył, atakując ognistym rasenganem. Niestety nie trafił, gdyż przez genjutsu nie wycelował we wroga tylko w balustradę mostu. Shikamaru też nie stał z założonymi rękoma, tylko próbował złapać "demona" swoimi cienistymi technikami, ale i te były bezskuteczne. Kakashi w tym czasie atakował go z drugiej strony swoim chidori. Tym razem wróg użył swego sharingana i właśnie teraz Kopiujący był z Minato, Rin i Obito na polu treningowym. Trafiony kompan nie zniechęcił a wręcz napędził resztę drużyny do ostrzejszych ataków. Tajemnicza postać została wypędzona do obrony, nie mając szans na atak. Shinobi szybko poznali się na złej sytuacji wroga i nie spoczywając na laurach, chcieli go związać. Już byli bardzo blisko, gdy odrzuciła ich nagła fala wiatru.
-Namikaze no jutsu? -Zdziwił się Taki.
-Namikaze? -Spytał Nara.
-Fala wiatru, jedno z klanowych jutsu Namikaze. -Wyjaśnił wciąż zaskoczony Kyuubei.
Teraz szczęści odwróciło się do "demona". Rozwścieczony rzucał swoimi morderczymi technikami na prawo i lewo. Jego ataki były tak silne, że dla niemających już siły shinobi, śmierć szykowała kosę. Już miał paść ostateczny cios wroga gdy ten nagle stanął, dezaktywował rasengana i upadł nieprzytomny na ziemię. Ledwie żywi mężczyźni, mogli teraz ujrzeć Kakashiego z jego Mangekyou Sharinganem.
-Coś.. Ty zrobił? -Wysapał Kyuubi.
-Za pomocą kamui wysłałem jego chakre do innego wymiaru. -Odpowiedział wyczerpany Hatake.
I tak trójka shinobi po związaniu wroga doczłapała się do najbliższej polanki, na której rozbili marny obóz. Shikamaru upewniwszy się o wytrzymałości więzów wroga, pozwolił towarzyszom usnąć, samemu obejmując straż.

Następnego dnia wypoczęci, zastanawiali się kim może być wróg, który okazał się być kobietą.
-Ciekawe, czego chce od wioski? -Zastanowił się Kakashi.
-I skąd zna rasengana i namikaze no jutsu? -Dopowiedział Taki.
-Ciii... Budzi się. -Uciszył ich Nara.
-... Co? Co jest?! Wypuśćcie mnie! WY GNOJE, MENDY... -Krzyczała coraz głośniej Kobieta.
-Yhh... Kakashi weź ją zaknebluj. -Wyjęczał zirytowany Kyuubei po dziesięciu minutach krzyków.
-WY SZMATY, POZABIJAM WA... Kakashi? -Przerwała w pół słowa. -Hatake Kakashi?
-To ja, a co? -Powiedział luźno Kopiujący.
-Ty uczyłeś Naruto-sensei? -Spytała spokojniej.
-Naruto-sensei? Zaraz, ty masz sharingana! Ty? Tośka? -Pytał oświecony Taki.
-To moje imię. Skąd je znasz?
-Naruto prosił mnie kiedyś bym pomógł mu wytrenować twojego sharingana. Tośka, czemu to robiłaś? -Zaciekawił się Kyuubei.
-Tu mieszkał Madara Uchiha. Chciałam... Bo on.... Myślałam że on kochał ten kraj.
-Tu mieszkał też Naruto, a teraz jego syn. -Rzekł Rudzielec.
-Mieszkał? Jak to, mieszkał? Co się z nim...
-Nie żyje. Zginął w obronie wioski. -Odpowiedział grobowym tonem Taki.
-Taki? Kto to jest? -Wtrącił się Hatake.
-To jest Rajek Tośka. Pochodzi z Kraju Wisły, a dokładniej wioski Orła.
-To jest ten bogaty kraj, który nigdy nie uczestniczył w żadnych wojnach? -Dopytywał się Kakashi.
-No.. Pomagali wiosce Wiru. - Odrzekł luźno Kyuubi.
-Ale czego może chcieć stąd? -Odezwał się Shikamaru.
-Tośka, może im opowiesz? -Zaproponował Kyuubei.
-Nazywam Tosia Rajek, mam 25 lat. W wiosce Orła dawno temu był demon, Madara Uchiha. Miał krwistoczerwone oczy, a każdego kto się do niego zbliżył zabijał okrutnie. Wyjątkiem były kobiety, je tylko gwałcił, zresztą i tak po jakimś czasie umierały na pewną chorobę, którą Madara zarażał. Pewnego dnia w jego łapska dostała się moja mama. Zdążyła mnie tylko urodzić. Demon niedługo potem zniknął. Miałam miłą rodzinę, ale mając cztery latka przypadkiem aktywowałam sharingana. Cała wioska mnie odrzuciła, byłam znienawidzona. Gdy miałam osiem lat, biegając po wiosce z sharinganem, Naruto-sensei mnie zauważył. Pomógł mi, nauczył mnie różnych technik i wytrenować sharingana. Ale po jakimś czasie musiał odejść. Zostawił mnie dopiero, gdy byłam na poziomie chuunina. -Zakończyła swą opowieść płacząc.
-Rozumiem demon, odrzucenie. Nic dziwnego, że Naruto się wtrącił. -Mruknął tylko Kakashi i poszedł zbierać obóz.
-Tośka... Nic nie wiedziałaś, ale i tak musimy Cię zabrać do naszej wioski. Zobaczymy co powie hokage. -Odezwał się Taki.
-W porządku, źle zrobiłam. -Ciemna Blondyna pogodziła się ze swoim losem.
-Dobra! Ruszamy z powrotem do wioski! -Krzyknął Kakashi gdy obóz był już pozbierany.
I tak w świetle wschodzącego słońca ruszyli w drogę, za ogólnym porozumieniem rozwiązując "wroga".       

środa, 17 października 2012

Rozdział 7

Minęło już kilka dni, Hiroto wciąż nie chciał rozmawiać z Kakashim. Mimo jego ostrzeżeń przeczytał kilka "łatwiejszych" wierszy swojego taty. A co się tyczy Takiego, to wciąż tchórzył przed poważną rozmową z córką. Obaj opiekuni targani emocjami, właśnie zasiedli za stolikiem w barze zamawiając sake. Czekając na alkohol zajęli się rozmową na temat wychowywania.
-Jak wychowywałem Naruto to było wygodniej. Mogłem mu wszystko powiedzieć. Inna sprawa, że nim aż tak mocno się z początku nie przejmowałem. -Stwierdził czerwonowłosy Mężczyzna odbierając od kelnerki zamówienie.
-No wiesz, z nim wszystko było inaczej. Choć muszę przyznać, że w moim przypadku troskę odczuwam tak samo. To nie są moi synowie, ale i Naruto i Hiroto boję się cokolwiek powiedzieć. -Stwierdził Kakashi. -Ehh... Hiro wciąż się do mnie nie odzywa. W sumie trochę racji ma, ale... 
-Wiesz... Gdyby nie Madara, byłoby łatwiej. -Westchnął jego rozmówca.
-Na pewno nie poznałbyś Ayi, nie miałbyś Naruko. Tobie akurat wyszło prosto, tylko gorzej dla dzieci. Może opowiedz Naru-chan wszystko co sie z tobą działo. Być może po jakimś czasie zrozumie. -Doradził Kopiujący.
-Możliwe. A wracając do Hiroto. Jest podobny do Naruto, ale po części też do Mito. Debil.. Znaczy Naruto póki nie sprawdził na własnej skórze to nie wierzył i próbował na przekór. Zaś Mito, gdy się wściekała to długo nie wytrzymywała, po jakimś czasie wracała i przepraszała. Nawet jeśli w tej kłótni to ona miała racje. -Odwdzięczył się Taki. Mężczyźni wymieniali się jeszcze radami, gdy podszedł do nich Shikamaru.
-Dzień Dobry. Tsunade-sama kazała mi zawołać was do niej. -Rzucił beznamiętnie Nara, a po otrzymaniu potwierdzenia, odwrócił się do wyjścia.

Trójka shinobi weszła do biura Hokage.
-Wzywałaś Hokage-sama. -Przywitał się Kyuubei.
-Tak, dobrze że jesteście. -Odpowiedziała Blondynka i bez zbędnych słów, przeszła do konkretów. -Wy trzej dostajecie misję rangi "A". Nad rzeką Ōmi, na moście Kitsune, czai się jakiś niebezpieczny "demon". Z rozkazu Lorda Feudalnego Kraju Ognia macie to sprawdzić i w razie potrzeby zlikwidować wroga. Dowodzi Kakashi.
-Tak jest! -Odpowiedzieli chórem i wyszli z gabinetu. 
-"Demon znad Ōmi" -Mruknął z uśmiechem Taki.
-Wiesz coś na ten temat? -Spytał Shikamaru.
-Wiele, wiele lat temu. Mój kuzyn, przeklęty bachor, tam wylazł i zabijał każdego kto wszedł na ten most. Oczywiście ówczesny Dziesięcioogoniasty zajął się tą sprawą, ale wujostwo wyciągnęło gówniarza z kłopotów. "Przecież to jeszcze dziecko. On jeszcze nie wie, że to jest złe." -Sparodiował Czerwonooki.
-Myślisz, że to znowu on? -Zainteresował się Hatake.
-Nie, nowy Jyuubi jest szybki. Zajął by się tym nim ktokolwiek by coś zauważył. Pewnie ktoś wykorzystał tą starą historyjkę.
-No cóż, w porządku. Taki, mogę zostawić Ayi, Hiroto? -Spytał Kopiujący Ninja.
-Jest już genninem, oczywiście że możesz go jej podrzucić. Ale wątpie, żeby to pomogło w waszej kłótni.
-To wciąż dziecko...
-Naruto, też nie chciałeś trenować i odszedł od Ciebie. Chcesz, żeby Hiroto zrobił podobnie? 
-Rozumiem. Spotykamy się za godzinę przed północną bramą. -Kakashi wydał rozkaz i znikł w białym dymie.

Pojawił się natomiast w swoim domu.
-O, dobrze że Cię widzę. -Zagaił chłopca, który jadł obiad. -Idę na misję. Najprędzej za tydzień będę w domu. Jak będziesz chciał to możesz iść do cioci Ayi. W szufladzie zostawię Ci pieniądze. -Hatake mówił pomimo braku zainteresowania ze strony wychowanka. Dalej przygotował się do ciężkiej, jak sądził, misji. Gdy wychodził, blondynek wciąż był w kuchni.
-No cóż... Hiroto, wiesz gdzie masz iść w razie kłopotów. Poradzisz sobie. Cześć. -Pożegnał się powoli.
-Cześć! -Odpowiedział Jasnooki, nie patrząc na opiekuna. Zdziwiony Szaro-włosy ułożył dłonie w pieczęć i przeniósł się na miejsce spotkania.
-O! Nie spóźniłeś się. Coś taki ucieszony? -Zdziwił się Taki.
-Odezwał się do mnie. -Odpowiedział ruszając od razu w drogę Kakashi.
-No... To co takiego wielkiego powiedział? -Podjudzał dalej Demon.
-"Cześć".
-Buahahaha... "Cześć"  i tyle? Widać słynnemu Kopiującemu Ninja nie potrzeba wiele do szczęścia. No, ale jeśli ty uważasz to za sukces. -Kyuubi pokładał się ze śmiechu.
-A weź się zamknij i rusz dupę. Nie zapomnij tylko porozmawiać z Naruko. -Odgryzł się Sharinganowiec.
-Zamknij się. -Warknął Kyuubi.
I w takiej atmosferze minęła im podróż. Aż dotarli do wygodnej polanki, na której rozbili obóz. Rudy jounin jako pierwszy objął straż. Jak tylko wszyscy położyli się w swoich śpiworach, rozsiadł się wygodnie pod drzewem i pilnował. A gdy Shikamaru usnął, zmienił się w lisa i zaczął wspominać misje z Naruto, jego trening, radość z poznania rodziców. Potem przywołał w pamięci Hiroto. Musiał przyznać, że Kakashi rozpieścił dzieciaka. Przypomniał też sobie swojego starszego brata. Wielki Dziewięcioogoniasty Wilk. Mądrość, siła i wierność to były jego cechy. Potrafił każdą sytuację przedstawić tak by nie zranić nikogo. Nie to co lis, sprytny i zwinny, nic wielkiego. Zagłębiając się we wspomnieniach przyszła mu do głowy pewna rozmowa:
"-Tato? Czemu jestem lisem, skoro brat jest wilkiem, mama sową, a ty lwem? -Spytał mały Kyuubi.
-Bo taki jest twój charakter Kitsu-kun. Jesteś szybki i cwany, twój brat jest wierny i silny, mama jest mądra i wspaniała, a ja silny i sprawiedliwy. -Odpowiedział mu Ojciec.
-Wszyscy jesteśmy rodziną. To czemu jesteśmy tacy różni? -Dopytywał Kitsu.
-Takie mamy charaktery, i przybieramy postać do niej adekwatną. Choć mimo różnic wyglądu i charakteru wciąż jesteśmy rodziną, bo kochamy się nawzajem i pomagamy. Pamiętaj synku, najważniejsza w rodzinie jest szczerość i miłość." Kyuubei pomyślał jeszcze nad słowami ojca, pozostawił na straży klona, a sam poszedł spać.   

czwartek, 11 października 2012

Rozdział 6

Hiroto jako, że wcześnie usnął to wstał równie wcześnie. Po wykonaniu porannych zadań, starannie włożył zdjęcia do nowo kupionych ramek. Najważniejsze czyli rodziców i dziadków postawił na nocnej szafce, a resztę powiesił na ścianie nad biurkiem. Następnie zabrał się do otwarcia tajemniczego pudełka. W nim były dwa medaliki i bransoleta. Wisiorki były kryształowe, jeden w kolorze turkusowym, a drugi był szkarłatny, w kształcie płomienia. Oba od razu założył na szyję. Zaś szeroka bransoleta była srebrna z jasnoniebieskimi kryształkami i symbolem klanu Hyuuga. W pudełku były też zwoje z przeróżnymi technikami shinobi, lecz Hiroto wolał zająć się tymi, które "ukradł". Znaczy, może nie ukradł ich do końca, ale wziął je bez żadnej zgody. Mimo, że należały one do Naruto, to jego synek teraz czuł się jak złodziej. Z wyrzutami sumienia, jako pierwszy do ręki wziął zwój zatytułowany "Ból". Otworzył go i zdążył przeczytać zaledwie jeden wers, bo z kuchni słychać było wołanie Hatake na śniadanie.
-Już Ci lepiej Hiro-kun? -Przywitał się Szaro-włosy.
-Tak, dziękuję. -Chłopiec zasiadł za stołem, spojrzał na wujka i wyciągając przed siebie wisiorki spytał. -Wujku, co to jest?
Jounin rzucił okiem na pokazane przedmioty. Pamiętał ulubiony wisiorek Naruto, który dostał od Tsunade, drugi wywarł na nim większe wrażenie. Naszyjnik, który widział ostatnio przy zwłokach swojego senseia. Kakashi myślał, że zniknął już dawno w skrytce Hokage. Widocznie Uzumaki, musiał go stamtąd wyjąć. 
-Ten niebieski naszyjnik należał do Pierwszego Hokage, ale Piąta podarowała go twojemu tacie. Drugi należał do twojego dziadka, nie widziałem go od ponad trzydziestu lat. Hiro-kun słyszałem, że wziąłeś stamtąd coś jeszcze. -Odezwał się Ciemnooki.
-Ja, sam nie wiem... Wziąłem to chyba tylko z pośpiechu. -Skruszył się Blondynek.
-Nie chcę Ci robić wyrzutów z tego powodu, ale po prostu uważamy z twoim senseiem Takim, że nie jest to odpowiednia dla Ciebie lektura. -Wytłumaczył Mężczyzna.
-Z Takim-sensei?
-Dawniej przyjaźnił się z twoim tatą, więc wie co jest zapisane na tych zwojach.
-Czemu nie mogę ich przeczytać?
-Hiro... Jesteś wrażliwym dzieckiem. Ta...
-JESTEM DZIECKIEM! TO DLATEGO? HIASHI-JIICHAN CHCE ŻEBYM ZOSTAŁ HOKAGE JAK TATA I DZIADEK! WY WSZYSCY CHCIELIŚCIE BYM ZOSTAŁ SHINOBI! JESTEM NA TYLE DOBRY BY KIEDYŚ TAM ZOSTAĆ HOKAGE, ALE NIE JESTEM NA TYLE DOBRY BY DOWIEDZIEĆ SIĘ CHOĆ TROCHĘ WIĘCEJ O ŻYCIU MOJEGO TATY! JAKI MAM BYĆ! NO ZDECYDUJCIE SIĘ WRESZCIE! -Zdenerwowany Chłopiec uciekł do swojego pokoju, zostawiając nietknięte śniadanie. A Hatake patrzył, w puste po Namikaze miejsce, zaskoczony. 

Tymczasem Kyuubi przygotowywał się do rozmowy z Naruko.
-Bo widzisz Naru-chan... Jestem demonem. Nie no kurwa co ja chcę zrobić? -Zirytował się patrząc w łazienkowe lustro przy którym ćwiczył. Zrobił kilka kółek po pomieszczeniu, odetchnął i zaczął. -Naruko, znasz historię o kyuubim i Naruto. Naruto zaprzyjaźnił się z nim. Zostaliśmy... No nie, no co ja robię. Kurwa jak mam jej to powiedzieć? Naruko jesteś półdemonem. Pewnie i może pokaż jeszcze historię zniszczeń jej wujków. Rany, nie powinienem wiązać się z człowiekiem. Mogłem pozwolić Sasuke rozkochać w sobie Ayako. No co ja wygaduje! Gdybym mu ją oddał, nie miałbym wspaniałej córki...-Mówił swój monolog Taki.

A przed drzwiami łazienki stała właśnie fioletowo-włosa dziewczynka.
-Mamo? Czy z tatą wszystko w porządku? -Spytała zmartwiona głosami z toalety.
-Kochanie? Dobrze się czujesz? -Zaalarmowana Aya zapytała.
-Tak, dobrze. -Odpowiedział złamanym głosem Mężczyzna i wyszedł. -Przepraszam. Pewnie się wystraszyłyście. Naru-chan nie chciałabyś ze mną potrenować? -Zwrócił się do córki.
-Niee... Proszę mam już dość... -Jęczała Naruko.
-Nie, nie będziemy trenować tai-jutsu. Chcę nauczyć Cię nowej techniki...
-Poczekaj tylko wezmę co trzeba. -Przerwała mu Dziewczynka, krzycząc ze swojego pokoju.

Droga na pole treningowe zajęła im zaledwie kilka minut. Ojciec i jego córka rozłożyli potrzebny im sprzęt i na dobry początek powymieniali kilka ciosów, by zaraz przejść do mocniejszych ćwiczeń. Nadszedł w końcu czas na kilka słów o nowej technice. Rozczulony Taki przyglądał się swojemu dziecku. Stał tak kilka minut, aż zirytowana Naruko kopnęła go w piszczel.
-Tato, to powiesz mi w końcu o co chodzi? -Spytała.
-A, tak w porządku już tłumaczę. A więc najpierw pieczęcie: byk, koń, ... -Kyuubei wyjaśnił dogłębnie, choć pokrótce tajniki nowej techniki. I tak trenowali, aż do wieczora.

W końcu nadszedł czas powrotu do domu.
-Cześć! Jak wam poszedł trening? -Przywitała się Aya.
-Świetnie! Ta nowa technika jest super! -Krzyczała z radości Naruko.
-To wspaniale. -Ucieszyła się Matka. -Rozmawiałeś z nią o tym? -Spytała ciszej męża.
-Nie dałem rady. Może odłóżmy to na, za kilka lat? -Jęknął rozpaczliwie.
-Nie ma mowy! Musisz jej to w końcu powiedzieć! -Zrugała go Hike i podeszła do córki.
-Chyba już wiem czemu Hiruzen, nigdy nie potrafił odpowiadać na pytania Naruto. -Mruknął i podszedł do rodziny.     

środa, 3 października 2012

Rozdział 5

Piątkowym rankiem Kakashi i Hiroto ruszyli do sklepu po ramki. Po wybraniu odpowiednich sześciu , chłopiec zapytał:
-Wujku mógłbyś mnie zaprowadzić do starego domu taty?
-W porządku, ale czemu chcesz tam iść? -Zainteresował się Szaro-włosy.
-Tata prosił bym tam zajrzał. -Odpowiedział Namikaze.

Na miejsce dotarli w ciszy, Blondynek poprosił opiekuna, by go pozostawił pod płotem domu. Niski dwunastolatek stał, patrząc na zdezelowane, drewniane drzwi, ściskając w ręce reklamówkę ze wcześniejszym zakupem. Zrobił niepewne dwa kroki i szybki krok w tył.
-No co jest?! -Zdenerwował się w myślach Gennin. -Boisz się tam wejść! Bo co? Co się może stać? Przecież to jest stary dom taty! Tam wypłakiwał każde słowa nienawiści. On to wytrzymał, a ty nie potrafisz wejść do zwykłego domu! 
Hiroto znowu zrobił kilka kroków w przód i natychmiast odskoczył. Jednak zrobił to tak nieporadnie, że zamiast wylądować na stopach, upadł na kolana. Zadrżał, schował w rękach bladą twarz.
-Hiroto? Czego się boisz? -Spytał spokojny głos w jego głowie.
-C-co to? Kim jesteś? Ja, ja chyba powinienem wrócić do domu. Nie, nie mogę! Muszę tam wejść, muszę zajrzeć pod łóżko. Tata mnie o to prosił. Muszę! -Roztrzęsiony i blady Chłopiec, podniósł się z ociężałych nóg. Spojrzał z przerażeniem na wejście i wbiegł do domu. Rozejrzał się, po podłodze walały się zwoje, każda miała swój tytuł jak np. "Smutek","Ból", "Szczęście", "Miłość", "Potwór", "Siła", "Radość", czy "Nienawiść", wszystkie były zamknięte. Ruszył dalej przedzierając się przez pajęcze sieci. W końcu dotarł do pokoju, w którym ostatniej nocy przeżył najpiękniejsze chwile w życiu. Rzucił wzrokiem po pokoju, wszystko było tak samo jak we śnie. Podszedł do łóżka, uklęknął i włożył pod nie rękę. Po wyjęciu całej masy robactwa i pajęczyn, dotknął wreszcie tajemniczego pudełka. Nie było duże, miało jasny drewniany kolor i wyryty koślawo znak "hokage". Na jego brzegach widniały ślady zaschłej krwi. Nie zauważając nigdzie zamka, Hiroto już wiedział jak się je otwiera. Jeszcze raz rozejrzał się wystraszony jak złodziej i schował łup do reklamówki. Wybiegł z pokoju, zgarnął walające się przy wejściu zwoje i uciekł z domu. Zatrzymał się dopiero w uliczce wychodzącej na główną drogę, z dala od budynku. Teraz właśnie, zadzierając głowę ku niebu, zorientował się, że nastał wieczór.
-Tam było strasznie. Ogromny smutek. Ja nie chcę tam wracać. -Pomyślał Namikaze. Wziął kilka wdechów i usiadł, pod ścianą knajpki, chowając głowę w nogach.
-Tu jesteś. Nic Ci nie jest? -Spytał zmartwiony Taki.
-Taki-sensei? -Mruknął chrapliwie blady Hiroto.
-Już dobrze. Zaniosę Cię do szpitala i Cię zbadają. -Pocieszał chłopca Mężczyzna.
-Nie, nie, nie chcę, nie... -Wystraszony chłopiec zaparł się i wiercił niemiłosiernie.
-Spokojnie, już dobrze. Nie pójdziesz do szpitala. Wezmę Cię do domu. Chodź.
-Nie, moje rzeczy. Gdzie...
-Już, mam je tutaj. -Kyuubei przyjrzał się rzeczom, które trzymał. Pamiętał kilka z nich. Pudełko, które sam podarował Naruto i wiersze, które blondyn zapisał na każdym etapie swojego życia.
-Hiro-kun? Skąd masz te zwoje? -Spytał Czerwonooki.
-Tata prosił, żebym wziął to z jego domu.
-Tata? -Zdziwił się Jounin.
-W liście, napisał go do mnie. -Zmęczony chłopiec leżał już w ramionach senseia, przyciskając do serca odzyskaną reklamówkę.
-Sensei. Bałem się tam wejść. Usłyszałem twój głos. To nie było żadne urojenie! Więc czemu? -Dopytywał się Blondynek.
-Może to był Kyuubi. -Odpowiedział Taki.
-Kyuubi? Czemu? Jak?
-Twój tata był jego jinchuuriki i ty pewnie przez to jesteś z nim połączony, słabo, ale zawsze. -Wyjaśnił Sensei.
-Ale, czemu miał twój głos? -Pytał dalej Jasnooki.
-Pewnie nie chciał, żebyś się go wystraszył. 

Dalej Czerwonowłosy mężczyzna szedł w ciszy, trzymając śpiącego chłopca. Nie pukając do drzwi, wszedł do domu Hatake. Położył Namikaze do łóżka i po którejś z kolei próbie wyciągnięcia z rąk dziecka worka, zrezygnował z odłożenia go na biurko. Zaraz po tym wysłał wiadomość do Hatake, który natychmiast po jej otrzymaniu, pojawił się w domu.
-Kakashi, trzeba porozmawiać z Hiro. Naruto, ten idiota zostawił tam, te swoje wiersze. Od niektórych MI się włos jeży na głowie, a co dopiero Hiro. Przecież on bał się wejść do tego domu. On nie da sobie ich ukraść, więc musisz z nim pogadać. -Wyjaśnił Demon.
-Rozumiem, gdzie jest teraz? -Przytaknął Kopiujący Ninja.
-Śpi w swoim pokoju. Gdy go znalazłem był cały blady i osłabiony.
-W porządku, porozmawiam z nim jutro. -Poinformował Szaro-włosy, a Kyuubei wyszedł.

-Wróciłem! -Przywitał się Taki, stojąc w progu swego domu.
-Cześć Tato! Gdzie byłeś? -Spytała Naruko.
-Pomagałem wujkowi szukać Hiroto. -Odpowiedział Ojciec zdejmując buty.
-Phi... Pewnie znowu gdzieś się zasiedział i nie chciało mu się wracać. Debil. -Prychnęła Dziewczynka.
-NARUKO! Wyrażaj się. -Skarciła córkę Aya. -Twój kolega nie ma tak jak ty rodziców...
-I zawsze było mu z tym źle. -Przerwał żonie Demon. -A teraz każą mu przeżywać ich śmierć. Trzeba mu teraz pomagać.
-Chodźcie na kolacje. -Zaprosiła rodzinę Fioletowo-włosa. 
Tak skończył się ciężki dzień dla Namikaze, a zaczęła ciężka noc dla Kyuubeia.   

Czerwonowłosy stał pośrodku swojej klatki, przed nim siedział kilkuletni Naruto. Patrzył na niego załzawionymi oczkami, przecierając rękawem zaczerwieniony nosek. Taki kucnął i objął chłopca.
-Taki-sensei, dlaczego? -Spytał Hiroto. Teraz Kyuubi trzymał w objęciach syna swego dawnego jinchuuriki.
-Tato, czemu nie chcesz powiedzieć nam prawdy? -Spytała jego córka, która stała tuż obok nich. Zaskoczony Demon patrzył na nich chwilę z otwartymi ustami. Nagle dzieci zniknęły, a przed mężczyzną pojawił się dorosły Uzumaki.
-Taki, ja powiedziałem o tobie  Hinacie, Tsunade, Kakashiemu, Aya i Uchiha też wiedzą. Nie ukrywaj tego przed dziećmi. Dobrze wiesz, że wszystkie dzieciaki nie lubią, gdy coś się przed nimi ukrywa. Zwłaszcza jeśli to ma coś wspólnego z nimi. Nie napisałem Hiroto, że jest w jednej czwartej jinchuuriki, bo nie wiem jakie są relacje między wami. Chciałem, żebyś to ty mu o tym powiedział, w odpowiednim czasie. -Wściekły Blondyn ruszył z atakiem na Takiego. Zaczęła się walka, a właściwie ataki Naruto i obrona Kyuubeia. Trwało to dłuższy czas, gdy Czerwonooki zebrał się w sobie i obezwładnił Niebieskookiego.
-DOBRZE! POWIEM O TYM NARUKO I HIROTO! POWIEM IM, TYLKO DAJ MI SPOKÓJ! Proszę... -Załkał skajany Taki, a Uzumaki uśmiechnął się pobłażliwie i zniknął. Zmęczony Demon przysiadł na podłodze i zaczął płakać. 
Gdy się obudził był zapieczętowany od stóp do głów.
-Kochanie, co się stało w nocy? -Spytał zaniepokojony Kyuubi.
-Musiałeś mieć zły sen. Na początku tylko się wierciłeś, ale potem zaczęło być źle. Nie mogłam Cię dobudzić, więc musiałam to zrobić. Przepraszam. -Wyjaśniła Ayako, rozpieczętowując męża.
-Nie, nie musisz przepraszać. Bardzo dobrze zrobiłaś, jeszcze zrobiłbym wam krzywdę. -Odrzekł Taki rozprostowując obolałe ręce. 
Dla Czerwonowłosego dzień zaczął się od postanowienia, że powie prawdę córce i synowi przyjaciela.     
layout by Sasame Ka